A w sumie co nie uczynię to i tak źle…

…A w sumie co nie uczynię to i tak źle albo będę ofiarą, albo sprawcą, a jak sprawcą to i tak ofiarą tego systemu wartości, państwa. Więc Pani słowa o odpowiedzialności czyjej, to jak slogan dla maluczkich, gdy się rządzący chcą na kimś wyżyć, sami unikając wszelkiej odpowiedzialności za własne błędy. Dlatego tworzę stale ruiny swoich poglądów – by lepiej nic nie mieć za wzór – niż mieć te minione okaleczające sprzeczności albo wyrzec się prawdy, życia – miłości i patrzeć jak wszystko płonie w ogniach zniszczenia. A nie da się nic nie czuć w takich chwilach. Można jeszcze po amerykańsku porzucić idee, wiarę i zakochać się w $, to też nowa koncepcja – tyle że dla Polaka z rozdwojoną jaźnią to już opętanie. Na to wskazuje, że dążenie to wartości, idealizm jest szkodliwy, a skoro – to po co w ogóle przyswajać te wartości – gdy są jak kłusowanie ,wnyki na wolne istoty. Nie po to by komuś tym pomóc, ale by zniszczyć, bo nie są komukolwiek potrzebne – wolne, zniewolone, służalcze – może. I tak to Polska – taki kraj takie władze – przesadzam – to proszę o sondaż wśród zwykłych ludzi – którzy potrafią zauważyć prawdę, którzy jeszcze potrafią być niezaszczuci, zaśmieceni tymi „ideami”, sprzecznościami – czy w tym kraju Państwo pomaga, czy szkodzi, a zwłaszcza instytucja jak więzienia… Bo wiadomo trzeba zrozumieć, że jeśli się coś złego zrobiło, to nie ma co oczekiwać pomocy – ale trzeba zaakceptować „…job twoju za moju…” tylko kto jest tym bez winy – czy to ocenić ma drugi człowiek – bo wtedy jednych zawsze uzna za winnych, inny za uczciwych – a powód zawsze się znajdzie, czy okoliczności stworzy, by ułatwić człowiekowi zatracenie. Gdy ktoś mówi o Polsce humanitarnej wolnej od kary śmierci, demokracji i prawach człowieka, to kto w to dziś jeszcze wierzy? Kary śmierci nie ma – oficjalnie od 30-tu lat, więc proszę podać mi liczbę ofiar śmiertelnych w więzieniach – zgonów (samobójstw, zabójstw czy zdrowotnych – przez choroby i inne dolegliwości). A humanitarna definicja więzienia – to odizolowanie na niezbędny okres czasu od społeczeństwa – nie niszczenie ludzi, pozbawianie nadziei czy wykańczanie… Bo śmierć za kratami to kara śmierci dla takiego więźnia, jakakolwiek by ona nie była. A państwo zamykając człowieka w więzieniu bierze 100% odpowiedzialności za jego zdrowie i życie – bo w tym miejscu nikt nie idzie, gdzie potrzebuje czy chce – by móc przeżyć czy zadbać o siebie, to decyduje już ktoś inny – dlatego kolejna gra słów, ogłupiacze dla maluczkich – zagłuszanie prawdy, zaklinanie rzeczywistości, by nękając część społeczeństwa, móc odwrócić uwagę od innych, by pomnażając zło jednych, zasłaniać to samo u garstki innych wyżej sytuowanych. Więc proste, że proceder takowy nie może nosić woli pomagania, a tylko tłumaczenia ludzi – oczywiście tylko tych złych, winnych – o czym decydują Ci „dobrzy i niewinni” – jak, gdzie i kogo… Więc dożywocie w moim przypadku kara śmierci – tyle że ze szczególnym okrucieństwem i tak należy postrzegać ten mój wyrok, bo umrzeć i tak każdy musi, ale cierpieć z powodów sztucznie stwarzanych już nie. Więc uznaję ten wyrok za okrutniejszy niż kara śmierci, bo w człowieku najpierw umiera wszystko co dobre – a na koniec on sam – bo więzienie w Polsce to nie wakacje – ale walka o ludzką godność – może Sztrasburg coś założył prawnie, ale – to nie dotyczy Polski i więźniów w tym kraju. Czy ktoś o tym nie wie – a może Europie od zawsze z tym wygodnie. Prawa człowieka to iluzja na każdym kroku, to można zrozumieć. I nie chce mi się nawet polemizować z ciemnotą – który zacznie swoją argumentację krytyki więźnia i należnych mu praw człowieka od tego – że to kryminaliści, siedzą, bo to i tamto… Zresztą myślę, że nawet nie chodzi o ciemnotę w takim przypadku, a o świadome odwracanie uwagi od istoty problemu – bądź – rozdwojenie jaźni – czy rodzaj już opętania – zaślepienia sprzecznościami. Nie zamierzam polemizować o czymś takim jak szansa na warunkowe zwolnienie – bo to absurdalne zjawisko świetnie znane większości więźniów – choć dla wielu stanowiące jakiś tandetny rodzaj cichej imitacji nadziei. Jak więzienie o łagodniejszym rygorze, półotwarte itp. A prawda jest inna od tej oficjalnie serwowanej. Więc tak, zabiłem – ale to był czyn wynikły ze złej oceny sytuacji – rodzaj przekroczenia granicy obrony koniecznej – nie to co mi przypisano – a prawda jest taka, jak i to, że strzeżcie się bardziej tych co zabijają duszę – …

To chyba tyle w tym liście i niezależnie – czy to ma sens czy nie, nie będę na razie więcej pisał, bo to jak grochem w mur. Sam już nic nie zyskam tym w tym kraju – a ci którzy mogliby coś zmienić, zyskać – gdy przychodzi presja zapomną, czy wbrew sobie wyprą się, odwrócą – tak czy tak przerabiałem już to 2000 lat temu. 🙂 To żart 🙂 Albo i nie 🙂 ?
A wolność sumienia, wyznania 🙂 … Bez komentarza – chyba Pani nie muszę tego tłumaczyć co i jak działa w Polsce, pomijam buddyzm i tę ostatnią sytuację – ale szereg innych zjawisk jak na przykład grypsowanie, które jest zbiorem wyznawanych wartości – drogą przez więzienie, walką czy obroną przed systemem odzierającym człowieka z jego godności, więc gardzi tym administracja ZK czyli uznaje za bezprawne. Co jak Pani rozumie jest sprzeczne z prawem. Nikt nie może zabronić mi w coś wierzyć… Choć może uczyć i doradzać – pomagać, uświadamiać.

Krystian.

W Polsce wielu zanim się mogło przebudzić już było zasypanych wśród upadłych przypisanych zatem na straty. Zanim ktoś nas nauczył chodzić, wcześniej wepchnął w głęboki dół, z którego nawet wytrawni biegacze się nie wydostaną, a skrzydła zabrali, za to rogi przykleili. 🙂

Frustracja to dobre narzędzie, którym jak obuchem mogę rozwalać zniewalające mury sprzecznych idei, by móc stać nagi w prawdzie na pustyni – a na ruinach przeszłości wznieść samego siebie jako fundament i uczciwą świątynię nawet jeśli za to jestem otaczany ogniem nienawiści – to prawda choćby dla siebie samego jest zbawienna.