Od roku jestem w więzieniu

Od roku jestem w więzieniu, dokąd trafiłem ponownie po 20 latach przerwy. Przez kilkanaście lat unikałem odbycia kary, która uprawomocniła się w 2001 roku. Co robiłem przez ten czas? Próbowałem zbudować miejsce, do którego będę mógł wrócić po odbyciu kary pozbawienia wolności. Dla osób żyjących zgodnie z prawem może to nie być zrozumiałe, ale popełnianie przestępstw – dla niektórych – jest chyba rodzajem uzależnienia. Przynajmniej tak, niestety, mogę powiedzieć o sobie. Że nie były to wielkie przestępstwa? Oczywiście, są też inne, większe od tych popełnionych przeze mnie. Ja wyłudziłem sprzęt RTV wartości około 5 tys. zł. za co dostałem 4 lata pozbawienia wolności. Sąd połączył mi ostatnio istniejące kary i zmniejszył całość do poniżej 3 lat, z czego odbyłem już ponad połowę kary. Tak więc przez tych kilkanaście ostatnich lat walczyłem z uzależnieniem. Nie mnie oceniać, czy była to walka udana. Od 18 lat nie popełniłem przestępstwa, nie przechodzę i nie przejeżdżam na czerwonym świetle, nie jeżdżę na gapę. Takie to teraz jest oczywiste dla mnie. Metoda leczenia? Towarzystwo. Odpowiednie towarzystwo. „Z kim przestajesz, takim się stajesz”. Zainwestowałem swój czas w sprawdzenie tej maksymy. Już wiedziałem, że działa poprzez wpływ na mnie złego towarzystwa, ale czy podziała dobry przykład? I to tak, żeby mnie zupełnie wyleczyć? Zobaczymy … Z moją kobietą (nie przepadam za słowem konkubina, a nie mamy ślubu) jestem od 2005 roku. Od 12 lutego 2014 roku jesteśmy najszczęśliwszymi na świecie rodzicami. Mamy synka, naszego Niuńka. Mamy gdzie mieszkać (w domu rodzinnym mojej kobiety). Jesteśmy bardzo szczęśliwą rodziną! Odwiedzają mnie tutaj często, a podczas spotkań prawie nie wypuszczam synka z rąk. Oczywiście bardzo za sobą tęsknimy. Możemy się tutaj widywać tylko 3 godziny w miesiącu. To tak mało dla 2 letniego dziecka… Na Święta Bożego Narodzenia dostałem zdjęcie synka, który na podłodze, u babci w kuchni, układał drewienka w kształt litery „T” jak tata. Podobnie – na tablicy, czy w zeszycie rysuje wszędzie literki „T”. Być może liczy na to, że jeśli wystarczająco dużo stworzy takich literek, to tata wreszcie do niego wróci? Będzie go znowu nosił po ogrodzie i opowiadał o czym rozmawiają kurki, ptaszki? Będziemy sprawdzać jak rosną kwiaty i czy nie potrzebują wody, karmili koty i pokazywali „nu, nu” sąsiadce, która znowu będzie palić chwasty w ogrodzie? Pracowałem w delegacjach i często musieliśmy się rozstawać. Cieszyłem się, gdy synek się budził w nocy, a ja mogłem go nosić, uspokoić i mieć go przez ten czas dla siebie. O takich chwilach myślałem w pracy i teraz, w więzieniu.

Ciężko było mi znaleźć satysfakcjonującą pracę. Przez kilka lat pracowałem w budownictwie. Potem kupiłem odkurzacz i prałem tapicerki i dywany. Przez kilka lat moim środkiem lokomocji w drodze do klientów była komunikacja miejska. Nie miałem samochodu. Nie miałem też, początkowo, wielu klientów więc zainteresowałem się reklamą w internecie. Stworzyłem stronę i uczyłem się pozycjonowania jej w Google. Po kilku latach mamy kilka stron i są one widoczne dla klientów. Wykonuję też poważniejsze prace – teraz odnawiam posadzki. Firma działa na wzór rzemieślniczy. Ja zajmuję się prezentacją usług, wycenami, planowaniem robót itd. Do pomocy mam jedną lub dwie osoby. Niestety, z chwilą mojego aresztowania firma przestała istnieć. Nie mieliśmy na tyle dużo zleceń, żeby zatrudnić i wyszkolić więcej osób. Musieliśmy zakupić maszyny i teraz nie ma komu spłacać kredytu, rat leasingu.

Pomimo, że chyba wyleczyłem się z choroby popełniania przestępstw, teraz przyszło mi (nam – już teraz) zapłacić za przeszłość. Karma upomniała się o swoje. Gdybym wtedy poszedł do więzienia, kilkanaście lat temu, to teraz nie musielibyśmy cierpieć. Rozstania, utraty dochodów. Może tak by było. A może? Może jednak nie? Czy będąc w więzieniu – wśród ludzi zarażonych chorobą popełniania przestępstw – uwolniłbym się od tego? Szczerze wątpię! Chociaż jestem mężczyzną, jestem słaby i podatny (jak widać) na wpływ innych. Chyba lepiej więc, jeśli ten wpływ na mnie mają ludzie dobrzy.

Oczywiście jest nam ciężko. Banki upominają się o swoje, wypowiadają umowy. Prosiłem o przerwę w karze, żeby uporządkować sprawy na wolności, ale odmówiono mi. Prokurator stwierdził, że mogę już wkrótce ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie. Tylko, że tutaj praktycznie nie ma warunkowych zwolnień. Koniec kary mam za rok i moi najbliżsi będą musieli beze mnie sobie radzić. Tymczasem żyjemy naszymi krótkimi spotkaniami, listami, telefonami. Próbuję uczyć się niemieckiego, ponieważ prawdopodobnie tam, za naszą zachodnią granicą, będę szukać pracy, po wyjściu na wolność. Mamy wypowiedziane umowy, zajęte konto, więc w Polsce już raczej nie będę mógł prowadzić firmy. Spróbuję za granicą, bo musimy z czegoś żyć i spłacić długi.

Bardzo mi ciężko, gdy myślę o rodzinie, chciałbym im pomóc i nie mogę. I to właśnie – niemożność wpływania na to, co się dzieje z najbliższymi, jest najgorsze tutaj, w więzieniu. Stachura pisał o wypadnięciu z łaski życia i marzeniu więźnia, który chciałby się przejechać tramwajem. Ja marzę o być może nie tak odległej chwili, gdy już jako zupełnie wolny człowiek, wrócę z delegacji, a w nocy obudzi mnie syn i będę mógł go przytulić i nosić. Będę mu coś tam szeptał o rozmowie kur szukających ziarenek. W dzień pójdziemy razem, już w trójkę, sprawdzić, co tam u nich słychać.

Krzysztof