Świat zza krat (cz.1)

Powtórne przystosowanie, przygotowanie do życia, funkcjonowania w społeczeństwie, według ogólnie przyjętych norm etycznych i prawnych. Tak brzmi, w bardzo skróconej formie, definicja resocjalizacji. Chcę nadmienić, iż jest to reguła sprzed około 30 lat i tak ją mniej więcej pamiętam z czasów studenckich. Na dzień dzisiejszy może brzmi ona trochę inaczej, ale myślę, że ogólny sens i założenia nie uległy zmianie. Nie jestem w stanie ocenić, jak funkcjonowała resocjalizacja w ostatnich trzydziestu latach ubiegłego stulecia i też nie jest moim zamiarem ocena skutków działania systemu w tamtym okresie, ponieważ znałem go tylko teoretycznie i to bardzo słabo. Chcę oprzeć się na obecnym czasie i moich doświadczeniach praktycznych związanych z pobytem w polskich zakładach karnych. Nie będę rozpisywał się na temat splotu okoliczności, dzięki którym trafiłem do zakładu karnego (opisałem je dokładnie w „Liście od Janusza”, który możecie poczytać sobie na tej stronie) natomiast całość obrazu uzupełniają „Krainy emocji” i „Jesienne refleksje” zapraszam do lektury, ok. a teraz wróćmy do resocjalizacji. Przebywam w sumie w polskich zakładach karnych ósmy rok, pierwszy mój pobyt trwał dwa i pół roku i był to areszt śledczy, tak zwany areszt wydobywczy. Polega on na zupełnym odizolowaniu, nie mogłem mieć widzeń, ponieważ prokurator nie wyrażał zgody, nie miałem dostępu do telefonu, ponieważ prokurator prowadził śledztwo, listy docierały do mnie i ode mnie po około trzech, czterech miesiącach, ponieważ cała korespondencja była kontrolowana przez prokuratora. Pamiętam z tamtego okresu jeden list, list rekordzista, był to list wysłany do mojej firmy, dokładnie do głównego księgowego, wyjaśniający pewne kwestie finansowe związane z corocznym bilansem firmy, który musi być przeprowadzony w każdym roku bilansowym, uwaga, doszedł do adresata po jedenastu miesiącach. Jednym zdaniem zrozumiałem, że albo zaczniesz składać takie zeznania, które satysfakcjonują prokuratora, wtedy masz szansę natychmiastowego opuszczenia aresztu śledczego albo zostaniesz powoli zmiękczony a przy okazji jest duża szansa, że utracisz wszystko, co jest dla ciebie ważne i cenne. Muszę w tym miejscu nawiązać do bardzo ważnego pojęcia w całym procesie systemu resocjalizacji, a mianowicie indywidualizacji. Muszę przyznać, iż nasza kadra prokuratorska zachowuje się mistrzowsko, jeżeli chodzi o indywidualne dobranie takich środków nacisku w stosunku do danej osoby, które będą bardzo skuteczne. Odczułem to na własnej skórze, był to okres od 2005r. do 2008r., panował terror, dosłownie. Wielki Inkwizytor,ówczesny minister sprawiedliwości, cofnął polski system penitencjarny w mroczne czasy średniowiecza, zamykał wszystkich, lekarzy, prawników, nauczycieli, szczególną estymą cieszyli się właściciele firm. A za murem, brud, smród, więzienia cuchną! jest to taki specyficzny odór potu, pleśni, brudu, strachu i złych emocji — koszmarna mieszanka. Ciągłe przesłuchania, ciągłe przerzucanie z celi do celi, przetrzymywanie w celach z naprawdę niebezpiecznymi osobami, niehumanitarne przeludnienie, konflikty, bójki, próby samobójcze, wspominam ten okres jak jakiś koszmar wariata. Wiecie co, drodzy czytelnicy? W 2011 roku po 10 latach postępowania-w trakcie którego odcierpiałem 30 miesięcy ciężkiego aresztu śledczego – Sąd Okręgowy ostatecznie mnie uniewinnił od wszelkich zarzutów. Zwykła kartka papieru,czerwona pieczęć z orłem w koronie,w imieniu Rzeczpospolitej  itd. Pomyłka, przecież prokurator też człowiek. Resocjalizacja, funkcjonowanie w społeczeństwie według ogólnie przyjętych norm etycznych i prawnych. Podobno, według opinii psychologów jak i również psychiatrów, po ośmiu miesiącach izolacji w zakładzie karnym, następują nieodwracalne zmiany w psychice osoby zamkniętej. Reasumując, okres pobytu w areszcie śledczym, patrząc na to z punktu widzenia mojej osoby, pokazał mi moje miejsce w szeregu, przygotował mnie do przyjęcia norm i zasad funkcjonowania w społeczeństwie, z którymi się nie godziłem. Zostałem wyleczony z prowadzenia biznesu w Polsce. Co miałem robić? Rozwalony psychicznie, w dramatycznym stanie fizycznym, postanowiłem wyjechać, aby się leczyć, aby nie bać się państwa i stworzonego przez nie systemu. Zamieszkałem w USA. Dałem sobie czas na uporządkowanie siebie i swojego życia, skupiłem się na swojej praktyce buddyjskiej, czytaniu i pisaniu, pracy, stabilizowaniu swojego zdrowia i zerwaniu wszelkich kontaktów z krajem, co niestety przyniosło kolejne konsekwencje, lecz nie potrafiłem inaczej , nie umiałem przełamać urazu psychicznego do systemu, który na 30 miesięcy zmusił mnie do życia na granicy szaleństwa. Z tamtej perspektywy Polska wydaje się jakimś tam zagubionym krajem na drugim końcu świata, mieszkałem w miejscowości Mobile w stanie Alabama, tuż nad zatoką Meksykańską, urokliwe, spokojne miejsce do życia. Fajni, spokojni ludzie, uśmiechnięci, pozdrawiający się nawzajem, zawsze chętni do pomocy. Często w trakcie medytacji, uporczywie nachodziła mnie myśl, dlaczego tak to funkcjonuje? Czym różnią się ludzie mieszkający w Alabamie od tych mieszkających w Polsce? Dlaczego urzędnicy są uprzejmi, policjanci chętni do wszelkiej pomocy, sprzedawcy w sklepie życzliwie się uśmiechają i pytają co słychać?, dlaczego mimo braku płotów i ogrodzeń między domami, nie odczuwam potrzeby odizolowania się od sąsiadów. Czy to mój sposób postrzegania świata ? – tak jak mówił Budda – że swój świat i emocje z nim związane tworzysz między własnymi uszami? To jak to funkcjonuje? W USA jestem bardziej buddyjski niż w Polsce?

Praktykując buddyzm, po pewnym czasie, człowiek zaczyna zmiany od siebie, zaczyna funkcjonować i żyć zgodnie z zasadami etyki buddyjskiej, przestaje siebie oszukiwać, zaczyna naprawę od siebie, to naprawdę działa, dlatego, mimo pewnych obaw, postanowiłem wrócić do Polski, uporządkować zaległe sprawy, które zgodnie z zapewnieniami moich adwokatów były formalnościami. Na początku 2011 roku przyleciałem do kraju, w czerwcu zgłosiłem do odbycia kary pozbawienia wolności w wymiarze 1 roku i aktualnie mija 5 lat mojego pobytu w więzieniu. Wymiar sprawiedliwości uznał iż należy mnie dogłębnie zresocjalizować w związku z tym odwieszono mi pozostały wyrok. Adwokaci bezradnie rozkładali ręce „tak działa system panie Januszu”. Reasumując, w tym roku, a mamy obecnie 2016, we wrześniu mogę ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, czyli ustawodawca stwierdził iż po ponad siedmiu latach i ośmiu miesiącach jestem już na tyle przygotowany do życia w społeczeństwie, iż można mnie wypuścić na wolność lub nie, jeżeli sąd uzna inaczej. I w tym miejscu, po moim krótkim wprowadzeniu, mogę powrócić do tematu pierwotnego, czyli resocjalizacji, którą zaoferował mi system penitencjarny w czasie mojego ponad pięcioletniego pobytu w zakładach karnych w okresie od 2011 do 2016 roku. cdn.
Janusz