Buddyzm zen jest kwintesencją całej filozofii Dalekiego Wschodu, ale nie należy przez to rozumieć, że jest to filozofia w takim sensie, w jakim zazwyczaj używamy tego określenia. Nie jest to system oparty na logice i analizie. Czy buddyzm zen jest zatem religią? W powszechnym rozumieniu tego słowa, nie jest. Buddyści zen nie czczą żadnego boga, są wolni od wszelkich dogmatycznych obciążeń, pod żadnym pozorem jednak, nie potwierdzają ani nie zaprzeczają istnieniu wyższego bytu. Posągi buddów są w zen jedynie kawałkami drewna budzącymi niekiedy sentyment, zachwyt lub ułatwiającymi skupienie się. Jeśli masz na to ochotę, złóż hołd tej sośnie i czcij ją, mógłby powiedzieć zen. Natomiast, aby medytować, trzeba jedynie skupić myśli na rzeczach, takich jakimi są, stwierdzić, że śnieg jest biały a kruk czarny. Pozostaw otwarte drzwi z przodu i z tyłu swojego domu – głowy, pozwól swoim myślom, aby wchodziły i wychodziły, ale nigdy nie proponuj im herbaty Obserwuj swoje myśli niczym pociągi, które odjeżdżają i przyjeżdżają na stację, kiedy ty stoisz na peronie, ale nie wchodzisz do żadnego z nich. Akceptuj je, ale nie podążaj za nimi.
Daisetz Teitaro Suzuki, jeden z najwybitniejszych mistrzów zen pisze:
Jak już wspomniałem to co sprawia, ze praktykowanie w Japonii zen jest czymś wyjątkowym, jest systematyczne ćwiczenie umysłu (…). Zen bowiem objawia się nawet w najbardziej nieciekawym i monotonnym życiu zwykłego, szarego człowieka, uświadamiającego sobie nagle, że żyje w samym środku toczącego się swoim trybem życia. Po to, aby człowiek mógł to spostrzec, zen systematycznie ćwiczy jego umysł, otwiera mu oczy na największą tajemnicę rozgrywającą się co dzień, co godzina, sprawia, iż serce rośnie tak, że każdym uderzeniem ogarnia wieczność czasu i nieskończoność przestrzeni; sprawia również, że żyjemy na tym świecie tak, jakbyśmy się przechadzali po rajskim ogrodzie. A wszystkich tych duchowych wyczynów dokonujemy nie za pomocą jakiś doktryn, lecz po prostu w najbezpieczniejszy sposób podkreślając zawartą w nas samych prawdę.
Buddyzm zen okazuje się być bardzo praktyczny i zwyczajny, pozbawiony nadmiernego mistycyzmu, jednocześnie ze wszech miar związany z życiem i podkreślający wyjątkowość naszej codzienności. Jaki jest więc związek tego ciekawego systemu sprzed tysięcy lat z psychoterapią stosowaną przez specjalistów w XXI wieku?
Jestem młodym psychologiem, psychoterapeutą, a także pozwolę nazywać się buddystą. Z pacjentami pracuję w nurcie poznawczo-behawioralnym, ponieważ wierzę w znaczący w procesie zdrowienia wpływ naszych myśli na nasze emocje i zachowanie. Uczę pacjentów kontroli tzw. myśli automatycznych, które w określonych sytuacjach przychodzą do naszej głowy niczym błyskawica, a zdarza się, że mają olbrzymi wpływ na nasze zachowania i nastroje, zdradzają, to co kryje się głębiej w naszej psychice. Monitorując je z pomocą terapeuty, pacjent może poznać swoje ukryte przekonania kluczowe i pracować nad ich optymalizacją, zrównoważeniem. Mają one bowiem olbrzymi wpływ, na to co ludzie myślą na swój temat, jak funkcjonują w społeczeństwie, jaki mają nastrój. Np. pod automatyczną myślą, która przychodzi do pacjenta w chwili wykonania zadania w pracy : ,Jak zwykle mi nie wyjdzie”, może leżeć przekonanie kluczowe ,,Jestem niekompetentny”, które będzie dominować nasze zachowanie i emocje w każdej sferze życia, nie tylko zawodowej, ale także towarzyskiej, rodzinnej itp. W tym miejscu ważny okazuje się poziom introspekcji oraz metapoznania u pacjenta. Metapoznanie to proces uświadamiania sobie własnych procesów psychicznych np. uwagi czy przeżyć emocjonalnych. Są to niewątpliwie umiejętności, które rozwija i doskonali praktyka medytacji, w buddyzmie zen zwana zazen.
Chociaż paradoksalnie głównym celem zazen jest utrzymanie długotrwałego skupienia, podczas którego nie myśli się o czymkolwiek, regularne ćwiczenia tego typu pozwalają nam zachować lepszą koncentrację i przejrzystość naszego umysłu również poza medytacją.
Medytacja ma natomiast zbawienny wpływ nie tylko na nasz mózg, ale także na ciało. Wiadomo, iż obniża ciśnienie krwi, wpływa na lepszą jakość snu, odporność organizmu, poprawia pamięć i koncentrację, zwiększa tzw. neuroplastyczność mózgu.
Regularny trening mózgu wpływa znacząco na jego strukturę. Osoby medytujące od wielu lat mają więcej substancji szarej w hipokampie, czyli w części odpowiedzialnej za reakcje emocjonalne i pamięć, w płatach czołowych natomiast występuje u nich zwiększenie gęstości neuronów. To wszystko prowadzi do bardziej skutecznego kontrolowania negatywnych emocji, takich jak strach czy gniew oraz do obniżenia stresu. Dodatkowo podczas medytacji mózg oszczędza swoje zasoby. Wbrew pozorom przysłowiowe ,,bujanie w obłokach” czy wspominanie przeszłości zużywa więcej tlenu niż początkowo zakładano, zatem skupiając się na własnym oddechu, na ,,tu i teraz” tłumimy aktywność neuronów oszczędzając w ten sposób energię na inne procesy poznawcze. Dodatkowo, szeroko udowodniono zbawienny wpływ medytacji na obszary mózgu odpowiedzialne za rozwój takich zaburzeń psychicznych jak: depresja czy stany lękowe. Wielu psychoterapeutów zaleca pacjentom pracę z oddechem lub stosuje specjalne techniki relaksacyjne podczas sesji mające na celu obniżenie poziomu lęku, stresu lub działanie prewencyjne. Wszelkie tego typu techniki sprawdzają się także doskonale w pracy z osobami uzależnionymi, ponieważ redukują skutecznie negatywne emocje, uczą pacjenta kontrolowania ich, co z czasem może pomóc w zmniejszeniu częstotliwości sięgania po substancje psychoaktywne, alkohol w celu rozładowania niebezpiecznego napięcia.
W psychoterapii poznawczo-behawioralnej, w której, jak wspomniałam, podkreśla się wagę wpływu naszych myśli na nasze zachowanie i odwrotnie, widać wyraźną relację pomiędzy pracą z oddechem, a optymalizacją naszych emocji, myśli, nastrojów, a także to, że również sama redukcja naszych negatywnych myśli może wpłynąć kojąco na nasze ciało. Jesteśmy bowiem bez wątpienia istotami, których psyche i soma niezmiennie na siebie oddziałują. Zatem skoro osoba ćwicząca asany jogi jest w stanie uspokoić gonitwę myśli, wyciszyć negatywne emocje, również osoba uzależniona od alkoholu lub chora na depresję, dzięki praktyce medytacji nauczy się ,,obserwować” swoje negatywne myśli, impulsy, nie podążając za nimi.
W Tradycji 12 Kroków Anonimowych Alkoholików, ważna jest modlitwa i zwrócenie się do boga ,,jakkolwiek go pojmujemy”. Nieważne bowiem czy trzeźwiejący alkoholik będzie chrześcijaninem, muzułmaninem czy agnostykiem. Musi zrozumieć, że alkohol okazał się niestety silniejszy od niego, dlatego powinien pokładać nadzieję w czymkolwiek, co wydaje mu się bliskie ideału i silniejsze od niego. Dla jednych będzie to Jezus Chrystus, Bóg, dla innych rodzina, a może matka natura. Zadbanie o wymiar duchowy jest więc w tym wypadku elementem wzmacniającym proces zdrowienia i bardzo pomocnym w nawrocie choroby.
Co zrobić, jeśli pacjent jednak deklaruje ateizm? Warto zaproponować wówczas kontemplację natury czy właśnie regularną praktykę medytacji. Ponieważ buddyzm zen polega na rozsądnym i samodzielnym rozumowaniu, wierze, że tam gdzie doszedł przewodnik, możemy dojść również my sami, wskazuje na człowieka jako na jedynego stwórcę swojego obecnego życia i własnej przyszłości, moim zdaniem daje on pacjentom jeszcze wyższe poczucie sprawstwa i nadziei. Wszyscy ludzie i inne formy życia mają w sobie potencjał Oświecenia; dlatego też Oświecenie polega na świadomym staniu się tym, czym już potencjalnie jesteśmy. „Spójrz do swego wnętrza – jesteś Buddą.”
W relacji terapeutycznej najważniejsze jest zaufanie, nieskończona akceptacja natury pacjenta, skupienie się na ,,tu i teraz”. To kolejne cechy wspólne psychoterapii i buddyzmu zen. Kiedy w innych nurtach terapii stawia się na dogłębną analizę przeszłości, w terapii poznawczo-behawioralnej pacjent jest aktywnym i sprawczym ,,projektantem” obecnej rzeczywistości. Zarówno w buddyjskiej relacji nauczyciel zen – uczeń jak i w relacji psychoterapeuta – pacjent najważniejsza jest : dojrzałość, krytyczny umysł oraz pragnienie zmiany dla pożytku własnego i innych. W Tybecie znany jest buddyjski przykład pedagogiczny, który mówi o tym, że uczeń nie powinien być jak: filiżanka odwrócona do góry dnem, dziurawa filiżanka oraz jak filiżanka z trucizną, co oznacza, iż nie powinien być zamknięty na słowa nauczyciela, zapamiętywać je oraz nie powinien kierować się negatywną motywacją np. do zranienia innych, manipulowania nimi.
W psychoterapii poznawczo-behawioralnej terapeuta pozostaje dyrektywny, jednak towarzyszy temu atmosfera wzajemnego szacunku i akceptacji. Powodzenie terapii zależy przede wszystkim od poziomu zmotywowania i zaufania pacjenta. Terapeuta natomiast uczy szczerego, głębokiego szacunku do samego siebie, akceptacji własnych wad i słabości, takimi jakie są. Dopiero w pełni uznając swoją tożsamość jako np. osoby uzależnionej czy chorej na depresję, jesteśmy w stanie pracować nad tym i to zmienić. To z kolei kojarzy się znowu z bardzo ważną w buddyzmie afirmacją, czyli stymulowaniem siebie poprzez akceptację siebie. Zarówno w psychologii jak i w buddyzmie polega to zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Przy tej okazji wykorzystywany jest mechanizm autosugestii i medytacji w celu poprawy min. poczucia własnej wartości. Jest to powszechnie znana technika terapeutyczna. Znane są afirmacje stosowane przez osoby uzależnione tzw. afirmacje trzeźwości np. ,,Jestem trzeźwy. Kocham i szanuję swoje ciało. Cieszę się każdym dniem w trzeźwości. Trzeźwość. Ja jestem trzeźwością. Spokój. Ja jestem spokojem. Silna wola. Ja jestem silną wolą i mocą”. Afirmacje są skuteczne również w pracy z osobami bezrobotnymi, pozbawionymi pewności siebie, pozostającymi w trudnych, toksycznych relacjach lub w żałobie.
Po tak licznych przykładach na niesamowite przeplatanie się współczesnych nurtów psychoterapeutycznych z filozofią zen i buddyzmem w ogóle, warto wspomnieć o najważniejszym – czyli o tzw. umyśle początkującego. W tradycji zen słynne jest powiedzenie: „W umyśle początkującego istnieje wiele możliwości, w umyśle eksperta – parę”. Ten rodzaj otwartości, ideału umysłu, dostrzegamy u dzieci, które przyjmują świat, takim jaki jest, zachwycając się nim, uczcąc się go codziennie na nowo z wypiekami na twarzy. Dorośli ludzie zatracają ten rodzaj świeżości, jednak dzięki medytacji , kontemplacji czy po prostu ćwiczeniu uważności, możemy spojrzeć na świat oczami ,,początkującego”. To stwarza nam warunki do ciągłego rozwoju, porzucenia ciągłego przeżywania przeszłości, analizowania jej. Z wiedzą i doświadczeniem życiowym pojawia się nadmierna niekiedy ostrożność. Aby uzyskać więcej satysfakcji z życia potrzeba nam spontaniczności i świeżości dziecka. Ponad wszystko jednak niezbędna jest pewność, że to właśnie ja mogę to życie zmienić na lepsze. Medytacja to codzienne opróżnianie swojego umysłu, wielkie wietrzenie. Dzięki temu, możemy odkrywać siebie i świat każdego dnia na nowo. Zaprosić do swojego wnętrza ciekawskie dziecko. Tego natomiast uczy zarówno buddyzm jak i każda dobrze prowadzona psychoterapia.
Przypowieść zen na koniec:
Uczeń zapytał kiedyś Mistrza:
– Co to jest Zen?
-Nie wiem
– Jakie jest znaczenie Zen?
Hotei w milczącej odpowiedzi natychmiast upuścił swój worek na ziemię.
– Więc, co to jest urzeczywistnienie Zen?
Szczęśliwy Chińczyk od razu zarzucił worek na ramię i poszedł w swoją stronę
– Co to jest Zen?!
-Kiedy pracujesz, tylko pracuj. Kiedy odpoczywasz, tylko odpoczywaj. Kiedy jesz, tylko jedz.
Zen nie jest trudny. Jeśli jesteś lekarzem, dobrze traktuj swoich pacjentów. To jest Zen.
– Więc co to w końcu jest Zen?
-Po prostu sam spróbuj.