…może dlatego, że należę do tego samego gatunku.
Człowiek przychodzi na świat nie z własnego wyboru i nie od niego zależy być albo nie być. Jego wygląd nie zależy od niego i jego zdrowie też nie zależy od niego,będzie zdrowy i ładny bądź brzydki i chory. Można zrozumieć brak jednego, jeśli posiada się drugie tłumacząc sobie,że nie można mieć wszystkiego,-ale dlaczego? A kiedy nie mam niczego;jestem chorowity, upośledzony umysłowo lub fizycznie; biedny i niechciany-to co mam? Co komu z urody jeśli chory i co komu,że zdrowy jeśli szpetny i niechciany. A jeśli posiada zdrowie i urodę, ale naznaczony będzie?
Nieprawdą jest, że człowiek jest z natury dobry, a tylko wychowanie jest ważne. Już w chwili narodzin naznaczeni jesteśmy pewnymi cechami (dobrymi lub złymi), które predysponują nas do czegoś, niemniej wychowanie jest ważne, bo to ono będzie nas kształtować- kształtować nas będzie też los pełen różnych sytuacji, aż w końcu my sami.
Przyszedłem na świat i jestem, żyłem w strachu i miłości, karmiłem się strachem i miłością, bałem się ojca jak nikogo na świecie i kochałem matkę, jak nikogo na świecie. Bywało,że kochałem obojga jednakowo. Są ludzie nieszczęśliwi, bo kiedy przyszli na świat nie mieli tyle szczęścia, co ja. Byli odtrąceni przez los i najbliższych, byli zaniedbani,chodzili głodni i brudni, niektórzy byli wykorzystywani i bici, wpajano im, że są do niczego. Często wstyd i strach pozostaje.
Problem dostrzegam we wszystkim, z czym zmagają się ludzie; widzę ludzi głodnych, widzę ludzi cierpiących z powodu chorób i wojen, ofiar losu i ludzi.
Są od nas rzeczy niezależne, które są powodem cierpienia, jak np. trzęsienia ziemi, powodzie, susze, itp., wady genetyczne(wrodzone), upośledzenie umysłowe, umysłowo-ruchowe, ruchowe. Są cierpienia, które powodują inni ludzie, a na które my wpływu nie mamy, wynikają z bezmyślności i nienawiści. Powodem cierpienia jesteśmy również my sami.
Tak dorastałem. Nauczyliśmy się żyć w grupie przyjmując od siebie pewne cechy. W grupie jest zawsze ktoś , kto wyrasta ponad nas, my też chcemy wyrastać ponad innych. Źle nam bez grupy, człowiek chce poznawać, poszukuje, doświadcza. Tak zatrułem swój umysł alkoholem, tak dużo ludzi szuka czegoś lepszego, wyzwala się od poczucia wstydu, staje się pewnym i żądnym (a jakim głupim). Stałem się przedmiotem wzgardy i litości. Spotykam ludzi, którzy z pogardą mówią i odnoszą się do innych, bynajmniej nie dlatego ,że Ci wyrządzili im jakąś krzywdę, ale dlatego, że ktoś wpoił im nienawiść i pogardę do innych. Sianie szkodliwych”przekonań” i przejmowanie ich od innych jest jak zaraza. Jak choroba jest nieodparta chęć powiedzenia czegoś, co może zaszkodzić innym albo sprawić przykrość. Boimy się myśleć, boimy się wyrażać, to co myślimy. Wystarczy, że w grupie znajdzie się zła osoba (taka,która jest powodem cierpienia), która ma wpływ na pozostałe, bo wzbudza w nich strach zwany mylnie szacunkiem albo posiada coś, czego ci nie posiadają, a co chcieliby posiadać, już każdy będzie gotów zrezygnować z wartości, którymi się kieruje-jeśli takowe posiada. Każdy człowiek szuka u innych czegoś gorszego, byle to on nie był najgorszy. Często widzę, jak pragnący zrozumienia, aprobaty czy litości dla siebie, kiedy tylko nadarzy się okazja, sam przejmuje rolę kata i pastwi się nad słabszym, byle to on mógł, choć przez chwilę poczuć władzę, jaką daje siła. Ofiary stają się katami. Wypieramy się wszystkiego, z czym nie dajemy sobie rady. Żeby przestać odczuwać „ból”jaki przynoszą upokorzenia, trzeba przyjąć, że to, co mnie upokarzało do tej pory, nie jest wcale upokarzające. Tracimy godność.
Wulgarne słowa i gesty przestają mieć znaczenie. Rzeczy niegodne stają się nic nie znaczącą formą żartów i stanowią luźne podejście do życia. Człowiek gotów jest wyrzec się siebie, byle tylko być aprobowanym przez grupę ludzi na, której aprobacie mu zależy oraz by móc zdobyć to co pożąda (a może wcale się nie wyrzeka siebie?). Patrzymy na ułomnych, upośledzonych ludzi, niejeden zabiłby drugiego”z litości”,by ten się nie męczył, chociaż całe jego życie, to męka własna i cudza.
Kiedyś miałem powtarzający się sen. Śnił mi się kryminał, a ja w nim, wokół mnie chodziły dzieci w różnym wieku, każde z dzieci naznaczone okropną chorobą, różnego rodzaju owrzodzeniami i kalectwem. Karykatury losu. Zrozumiałem, że to ich upośledzenie duchowe (umysłowe). Ludzie zarażają się nienawiścią. Ja też jestem upośledzony, jestem słaby jak inni ludzie, boję się, brak mi odwagi, ulegam presji- nie mogę się przeciwstawić? Niewolnik namiętności, z namiętności też alkohol piję, choć nie smakuje mi i głupieję po nim. Może uzależniłem się od cierpienia i uprawiam masochizm własnego mózgu.
Zniekształcamy rzeczywistość upiększaniem faktów, byle się nie wstydzić, byle usprawiedliwić swoje postępowanie. I tak gwałt usprawiedliwia się tym, że ktoś to lubi, że zasługuje na to, bo jest kimś znacznie gorszym. Zadający gwałt odbiera osobie, to czego sam nie ma – godność!
Żądza posiadania jest tak silna, że gotowi jesteśmy zabrać, zranić, zabić, zawsze czymś nowym usprawiedliwiając swoje postępowanie. Czy wystarczy chęć posiadania, by się upodlić?
Czy wystarczy być tylko odpowiedzialnym? Wybaczamy ludziom ich zbrodnie albo przymykamy na nie oczy stając się ich wspólnikami, bo mamy w tym jakiś interes albo po prostu nie chcemy widzieć i wiedzieć, nie chcemy słyszeć. Wystarczy, żeby ktoś o czymś z natury okropnym, o jakiejś zbrodni opowiedział w „fajny” ubarwiony sposób i już zostaje mu zapomniane, to co uczynił, już to co ohydne i szpetne staje się „śmiesznym” zdarzeniem. Opowieści pełne przygód (fantazji), które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. A dowcipy na temat zdarzeń, które były nieszczęściem ludzi.
Może każdy ma w swoim życiu coś, za co można by go było zepchnąć na margines, dlatego z łatwością usprawiedliwia siebie i innych, ale bywa też, że innych osądza, swojego nie widząc.
Łatwo popsuć człowiekowi szczęście. Dlaczego zazdrościmy innym, zamiast cieszyć się ich szczęściem? Czemu tak ciężko wyzbyć się zawiści do tych, którzy maja lepiej od nas, którzy są od nas lepsi? Czemu nie chcemy się przyznać do błędów, jakie popełniamy, do porażki, jaką ponosimy. Nie przyjmujemy, że ktoś może być lepszy, chociaż wiemy, że są ludzie od nas lepsi. Czy mamy prawo decydować o cierpieniu innych? Czy każdy ma prawo decydować o sobie?
Czy każdy ma prawo brać odpowiedzialność za swoje decyzje?
Rościmy sobie prawo do odbierania życia jak i do przedłużania agonii człowieka cierpiącego- „żyj i męcz się” , to tak jakby samemu zadawać cierpienie, utrzymując człowieka w beznadziejnym stanie jak najdłużej. Nie, że on tak chce, ale, że my tak chcemy.
Opłakujemy zmarłych, chociaż za życia nic nas nie obchodzili. Opłakujemy siebie. Czy zawsze kierujemy się egoizmem? Co jest złego w tym, że człowiek myśli o sobie. Może nic, może chodzi o to, żeby nie zapomniał o innych, może o to żeby nie cierpiał przez to ktoś inny.
Większość problemów nie dotyka mnie osobiście, a jednak w jakiś sposób dotyka. – może dlatego, że należę do tego samego gatunku.
Nie myślę, że jakoś to będzie
nie widzę przyszłości
gubię się w teraźniejszości
nie wiem dokąd zajdę
chciałbym żyć i
odejść spokojnie.
Rajmund Kubasik