Drogi Maćku – Sławomir Piekarski

Zbierałem się do napisania tego listu od kilku miesięcy. Do tej pory to mi się nie udawało z jednej bardzo oczywistej przyczyny – Jutro wkradało się w dzisiaj sabotując działanie w teraz na rzecz jakiegoś dziwnego tworu, którego imię brzmi Jutro. A czymże jest owo jutro, skoro nikt tego nie widział, a wielu o tym mówi i wielu w to wierzy? Zadaję sobie te pytanie, na które odpowiedź wydaje się być bardzo blisko, lecz jakoś mi się wymyka. Jedyne co mi przychodzi do głowy to Bóg. Boga też nikt nie widział, a jednak Ten ma wielu wyznawców. Więc może „jutro” jest Bogiem lub czymś podobnym o równie wielkiej hipnotycznej sile.

Postanowiłem przyjrzeć się bliżej tej sprawie i na miarę swoich możliwości ją przebadać. Tak więc wybrałem się na poszukiwanie Jutra. Przemierzyłem cały dostępny mi świat, zajrzałem w każdy znany zakamarek, modliłem się, prosiłem, wołałem, wrzeszczałem, żądałem, waliłem głową w ścianę. I wiesz co? Nic! Moje wszystkie wysiłki okazały się daremne. Jutro okazało się nieosiągalne, nie mogłem tego odnaleźć. Jedyne co odkryłem to ludzki szept powtarzający stale Jutro….Jutro… Jutro….. Miałem się poddać, gdy nagle przed moimi oczami pojawił się obraz, w którym spotykam wyznawców jutra, a oni udzielają mi odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania. Uśmiechnąłem się do siebie pełen nowej energii i wyruszyłem w dalszą drogę. Nie uszedłem kilku kroków, gdy na mojej drodze pojawił się „deliryk”. Wygląd tego człowieka budził odrazę. Był brudny, śmierdzący, miał długie posklejane włosy oraz brodę, która nie widziała ostrza żyletki co najmniej od dwóch lat. Cała postać była nienaturalnie przykurczona, przez co ów człowiek wydawał się o około

10 cm niższy i jeszcze bardziej obrzydliwy. Nie trzeba być ekspertem, aby zdiagnozować chorobę, na którą cierpiał. Ta choroba to długotrwałe nadużywanie alkoholu, alkoholizm.

Podszedłem do niego bliżej i zapytałem go, jak ma na imię. Coś na kształt „Juzek” wydobyło się z jego gardła, choć dokładnie nie jestem pewny, gdyż miał rzężący głos. Po raz kolejny musiałem użyć całej swojej siły woli, żeby nie zwymiotować, ponieważ razem z głosem z jego ust wydostawał się niesamowity smród. Było to coś jakby zdechły kot zmieszany z szambem. Musiałem dosłownie wyłączyć zmysł powonienia. Jak już udała mi się ta sztuka, zadałem mu kolejne pytanie „Józku co się stało”. „Nie wiem” – odpowiedział – „Jeszcze wczoraj miałem dom, rodzinę, a teraz zobacz jak ja wyglądam. Nie wiem, kiedy to się stało ani jak do tego doszło”. W tej chwili mogłem zakończyć swoje poszukiwania. Józek był jednym z wyznawców Jutra, wnosząc po jego wyglądzie był fanatycznym wiernym. Potężny był jego Bóg, obdarzony nieograniczoną mocą, dlatego w ogóle nie dziwię się Józkowi, że uległ jego magii. Jutro obiecał spełnić jego każde życzenie, dogodzić każdej zachciance. Cena? Cena – wydawała się niewielka – Józek musiał poczekać do następnego dnia, w którym to dniu wszystko miało się wypełnić. Kto mógłby oprzeć się takiej pokusie? Nie trzeba wkładać żadnego wysiłku, aby poczekać jeden dzień.

Drogi Przyjacielu, musisz przyznać, że cała ta historia z Jutrem jest trochę podejrzana i raczej nierealna. Bo gdyby taki Bóg w ogóle istniał, to Józek by się nie stoczył i raczej opływałby w luksusy, a nie w bród i smród.

Choć może to się wydawać nieco dziwne i niemożliwe, to jednak muszę Cię zapewnić drogi Maćku, że ten Bóg naprawdę istnieje. I kto wie czy ilość jego wyznawców nie jest największą ilością ludzi wiernych na całym świecie.

Pomimo tego, że nie widzimy tego Boga, jego moc ujawnia się każdego dnia, jego obraz widać wszędzie tam, gdzie działanie zostaje wyparte przez czekanie. Jutro jest Bogiem dnia następnego, a przecież tego nikt nie widział, możemy tylko o nim myśleć, lecz nigdy go ujrzeć. Dlaczego? To bardzo proste jutro nie istnieje, jedyny dany nam czas to dzisiaj.

I to właśnie dzisiaj jest dniem mocy, dniem, w którym możesz zmienić siebie, zmienić świat.

I to właśnie dlatego mówi się, że jest się już doskonałym, że ma się wszystko czego potrzeba, że nic więcej nie potrzeba. A Jutro? Cóż, jutro czeka cię śmierć ta sama, którą spotkał Józek – gorliwy wyznawca Jutra.

„Kiedy jestem głodny – jem

Kiedy jestem śpiący – kładę się spać.”

Mniej więcej takie słowa wypowiedział jeden z dawnych mistrzów buddyzmu. Niby dwa proste zdania, a jednak długo zastanawiałem się, co one znaczą? Już potrafię odczytać ich znaczenie, a brzmi ono tak

Kiedy jestem głodny – jem

Kiedy jestem senny – kładę się spać

Kiedy jestem głodny – jestem głodny

Kiedy jestem senny – jestem senny.

To wszystko, to nazywa się teraz.

Sławek

PS. Jak myślisz – do czego potrzebny jest ludziom taki Bóg, taki bożek.

Sławomir Piekarski