Jest jedyną, która sprawia mi przyjemność czynnością. Niewątpliwie frustruje mnie, że nie mogę osiągnąć wyznaczonego sobie celu od razu. Bez wątpienia swoją praktykę odkrywam empirycznie. Choć coraz bardziej jestem zdesperowany do rozłupania logiki. Nie jestem zadowolony z siebie. Ciągle koncentruję się na „trzecim oku”. Już od dawna nie ma przy tym żadnego bólu głowy. Jak bym się mocno nie skupił, jest tylko straszne zmęczenie ciała i przyjemność. Zaczyna się coś dziać na skraju zmęczenia. Jestem już uświadomiony, że mogę widzieć różne dziwne rzeczy i czuć niesamowite doznania.
Jak np.: ciarki, prąd w promieniu około 5 cm dookoła centralnego punktu.(Inaczej niż za 1 razem, nie czułem energii)
efekt – nie potrafię opisać
negatywność tego sądzę, jest:
wykończenie, wycieńczenie fizyczne, głód oraz uczucie jakbym położył sobie w miarę ciężki przedmiot między oczami.
Zamykając oczy od razu czuję jego obecność. Chodząc, robiąc coś, nic nie czuję w tym miejscu.
Czekam na odcięcie myśli, unicestwienie ich. Jeżeli ponownie doświadczę pustkę! Wtedy będę gotowy i nie obawiając się niczego zacznę swój koan, aż padnę z wycieńczenia, będę się dopytywał..
Czym jest mu? Wiem, że nie można przerwać, trzeba iść dalej aż do wolności.
Pragnę zniszczyć ograniczenia.
Doświadczyć chcę tego, co Budda Siakjamuni. Wiem, że składa się na to wiele rzeczy.
Na razie pomocne mi jest:
– Brak kontaktów z dzieckiem i głupią jeszcze żoną.
– Brak złudzeń, nie liczę ani nie myślę o wyjściu stąd, czekam na koniec, który nastąpi w kwietniu.
– Brak jakichkolwiek niepotrzebnych myśli
wyzbycie się tych zmartwień, od razu przynoszą efekty w praktyce.
– Siedzę w pełnym lotosie około 20 minut
praktyka ta góruje nad innymi pozycjami siedzenia, bo nie rozpraszam się, że tracę idealną pozycję.
Borykam się z pewnymi problemami, jest tego bardzo mało.
Głównie chodzi o moje ciało, czasami źle się w nim czuję.
Ogranicza mnie, jest słabe, często ma ochotę na to czy tamto.
Nie jestem związany z nim – już. Wyzwolony od niego też nie jestem. Bez problemu teraz odcinam się od ciała, jest mi gorąco, podczas medytacji nie czuję ciała.
Gdy kończę, zaraz wraca do życia ciało oczywiście. Tu boli noga, zmęczenie, głód, sen istna kobieta w ciąży.
Dlatego nie przepadam za organizmem, w którym żyję.
W chwili gdy nie mam już siły, praktykuję shikantaza z ciekawości, nie wymaga to dużej energii, a jedynie uczucia, że się siedzi. Poza tym to kolejna praktyka, którą chcę poznać.
Piotr