Jest godzina 21:15, siadam na poduszce, prostuję plecy, przyjmuję odpowiednią pozycję rąk i nóg, oddycham.
Wszystko dzieje się na pięcioosobowej celi, w zakładzie karnym. Tomek z Kamilem grają na konsoli w jakąś bijatykę. Przemek jest zupełnie pogrążony w lekturze, tylko Michał jakby nie mógł się skupić, podąża co jakiś czas wzrokiem w moją stronę. Muszę przyznać, że trochę zaczynają mnie irytować te jego wścibskie spojrzenia, no ale cóż, być może pierwszy raz w życiu ma styczność z buddyzmem i trochę go dziwi to moje siedzenie. Koniec końców dzisiaj jest jego pierwszy dzień w tej celi, co ja mogę o nim wiedzieć?
Kadzidło się dopaliło, wstaję i od razu słyszę pytanie zadane przez Michała, co Ci daje buddyzm? Prawdę mówiąc bardzo mnie zaskoczyło to pytanie i w pierwszej chwili nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przecież o zmianach jakie wywołuje w człowieku regularna praktyka, nie można opowiedzieć słowami, gdyż podobnie jak w przypadku miłości tak i w przypadku medytacji trzeba tego doświadczyć, by to zrozumieć. Nie ma takiej możliwości, aby wytłumaczyć małemu dziecku, jak smakuje pierwszy pocałunek, do tego trzeba dorosnąć i to przeżyć. Jedyną możliwością, by dowiedzieć się, jakie są korzyści z praktykowania zen, jest praktykowanie zen. Gdy już miałem mu powiedzieć, żeby usiadł, a zrozumie tajemnicę zenu, z moich ust wyrwało się zdanie, które zaskoczyło nawet mnie samego. Buddyzm cie zabije! Wyobraź sobie najgorszy z możliwych nowotworów, próbujesz się z niego wyleczyć, ale on się nie daje. Bierzesz najmocniejszą chemię, by z nim wygrać, lecz ta nie wyrządza mu najmniejszej krzywdy, tylko kaleczy i osłabia zdrowe komórki. Idziesz do chirurga, gdy ten myśli, że wyciął wszystkie guzki, okazuje się, że masz dwa razy tyle przerzutów . Właśnie taki jest buddyzm. Jedyne czego możesz być pewny to to , że on cię zabije, prędzej czy później cię zabije. I nie bądź naiwny, jak już raz usiądziesz, nie będziesz miał odwrotu, nie zdołasz przed nim uciec ani się schować, on cię odnajdzie, dopadnie i zabije. Nie będzie to szybka śmierć, a raczej powolna agonia z chwilami powrotu do zdrowia, a gdy już będziesz miał nadzieję na ozdrowienie, on podstawi ci nogę, a następnie skopie leżącego i będzie tak postępował ciągle i ciągle, i ciągle od nowa, a jak już umrzesz, dopadnie cię w przyszłym wcieleniu. Taki jest buddyzm. Zabije wszystko, całe twoje wyobrażenie o świecie, o tobie samym, a nawet zabije sam siebie, ale bądź pewny- Nigdy ci nie odpuści! Myślę, że już cię dopadł, gdyby tak nie było, to nie zadałbyś mi pytania, na które staram się Ci odpowiedzieć. Dlatego najlepszą rzeczą, jaką możesz teraz zrobić, jest zaczęcie praktyki. Tylko proszę cię nie martw się na zapas, z każdą małą śmiercią rodzi się nowe życie. I tak stopniowo mądrość wyprze głupotę, niewiedzę rozświetli światło zrozumienia, słabość przerodzi się w siłę, instynkt w świadome działanie, a wczoraj i jutro zostaną zgładzone na rzecz tu i teraz i tak aż do pełnego uśmiercenia twojej osoby do pełnego oświecenia.
Siadaj Michał, zapalę kadzidło.
Sławek Piekarski