Co mi dał buddyzm i gdzie byłem, a gdzie jestem obecnie?

Zacznę od tego, iż od blisko 6 lat przebywam w zakładzie karnym i do końca kary pozostało mi 3,5 roku. To właśnie tutaj przed trzema laty zacząłem interesować się buddyzmem.

Na początku był to buddyzm tybetański a od roku, kiedy to moja praktyka stała się bardziej intensywna, zacząłem się skłaniać ku ZEN.

I dzisiaj mogę powiedzieć, iż bliżej mi do buddyzmu ZEN niż do Diamentowej Drogi, choć czytam też czasami książki Lamy Olego Nydahla, a dzięki przebudzeniu głosu intuicji czerpię mądrość z wielu różnych źródeł.

Praktyka Dharmy dała mi bardzo wiele i dziś mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, iż jestem zupełnie innym człowiekiem.

Jest we mnie wiele spokoju, pogody ducha, zrozumienia i tolerancji dla drugiego człowieka, współczucia i miłości , którą pragnę się dzielić.

Pomimo otaczających mnie krat czuję się szczęśliwym i wolnym człowiekiem.

Dziś doszedłem do takiej samoświadomości , że przeszkadzające emocje nie mają praktycznie żadnej władzy nade mną.

Kiedyś jakaś uraz czy gniew mogły mną zawładnąć na cały dzień, a chęć zemsty i nawet na dłużej. Obecnie jak już się zdarzy, że ulegnę gniewowi to najwyżej na 5 minut, a i to zdarza mi się rzadko, gdyż potrafię go rozpoznać i kiedy nadchodzi i umiem go rozpuścić, bądź przekształcić np. we współczucie.

Praktyka nauczyła mnie też większej akceptacji dla tego, co jest, co się dzieje czy tego w jakim obecnie jestem miejscu.

Mam po prostu w sobie większą cierpliwość niż kiedyś i widzę rzeczy takimi jakimi są.

Dzięki praktyce wytrenowałem wpływ na swoją i nie tylko przyszłość.

Praktyka nauczyła mnie też cieszyć się z tego, co jest i obecnie naprawdę cieszę się z tak wydałoby się prozaicznych rzeczy jak: słońce, zielona trawa przed oknem, uśmiech na twarzy drugiego człowieka czy jedzenie. Doceniam i czuję wdzięczność za to, iż nie chodzę głodny i cieszę się takim zdrowiem, gdyż wiem że jest wielu ludzi, którzy nie mają takiego szczęścia.

Umiem też dzisiaj żyć dniem dzisiejszym i nie zamartwiam się o przyszłość, bo jestem świadom przemijalności wszystkiego.

Ja codziennie rano cieszę się, że wstałem, żyję i mogę dalej praktykować tak, aby móc i umieć pomóc jak największej liczbie istot czujących. Pragnę też dzielić się tą miłością, która jest we mnie.

A wszystko wzięło się stąd, że wybrałem taką drogę, z której nie ma już opcji, abym zszedł.

Naprawdę uważam się dziś za szczęśliwca i tą drogą, bo wiem, że to moje wyznanie będzie zamieszczone w Internecie, chciałbym przekazać innym ludziom, że to nie te kraty czy mury tworzą więzienie, tylko my sami tworzymy sobie więzienia w głowach, a buddyzm daje nam metody, aby uwolnić się z tego więzienia. A wiem, co mówię, gdyż pomimo tego, że od blisko 6 lat przebywam w Zakładzie Karnym, czuję się wyzwolony.

I tego szczęścia, miłości i wielu radości życzę wszystkim czującym istotom.

Wolny „więzień” Tomek