Zadając sobie pytanie dotyczące oświecenia od razu nasuwają mi się dwa słowa: MĄDROŚĆ i DROGA.
Mam czterdzieści lat i kiedyś wydawało mi się, że wiem o życiu tyle, ile jest mi potrzebne, kroczyłem sobie swoją drogą i wydawało mi się, że jest dobrze. Jednak ciągle coś mi nie pasowało, złościłem się wściekałem sam na siebie i co krok moja droga była bardziej stroma. Kłopoty się nawarstwiały, a im bardziej chciałem je rozwiązywać, tym większe się stawały. Zostałem sam w sytuacji bezradności, a drogi którą kroczyłem nie ubywało i co więcej zacząłem się cofać. Tyle, że to cofanie nie było wcale proste, a nawet jeszcze bardziej pokręcone od drogi, którą starałem się przejść.
Teraz wiem, że potrzebowałem oświecenia i ono przyszło. Na tyle, na ile jest, jest mi niezbędne do życia. Z pewnością wiele spraw jeszcze nie rozumiem ale staram się uczyć. Usiadłem i zacząłem medytować. Oj jest to dla mnie bolesna praktyka, ale staram się z konsekwencją kontynuować ją i pomimo cierpień zacząłem dogadywać się z samym sobą. Zrozumiałem, że są rzeczy, których nie potrzebuję. Odstawiłem mięso i z dumą mogę powiedzieć, że jestem wegetarianinem. Odstawiłem cukier, potrafię powiedzieć NIE, gdy ktoś częstuje mnie czekoladą czy innymi łakociami, a finałowym momentem tych przemian jest fakt, że schudłem 40 kg. Moja waga na chwilę obecną to 80 kg. Moje samopoczucie poprawiło się, lepiej mi się żyje. Moim oświeceniem jest też to, że spokojniej potrafię analizować, to co się dzieje. Nie działam pochopnie, co kiedyś było naturalne, a bynajmniej tak mi się wydawało. Widzę powstający problem i już nie staram się iść z nim na czołowe zderzenie. Zatrzymuję się i daję sobie czas na to, aby poradzić sobie z tym problemem i widzę, że bywa tak, że on sam zaczyna się rozwiązywać, a jeśli nie, to staram się z nim na siłę nie walczyć, powoli go mijam. To dotyczy spraw związanych z rodziną i tym co mnie otacza. Staram się nie przejmować sprawami, które tak naprawdę nie dotyczą mnie. Owszem są one ważne, bo często dotyczą mojej rodziny, ale ja i tak nie mogę ich rozwiązać. Jestem świadom tego, co się dzieje, ale na siłę staram się nie ingerować. Zdarzają się myśli, które mnie dręczą i kiedyś starałem się ich pozbyć bezskutecznie. Teraz po prostu pozwalam im płynąć i tak jak się pojawiły, tak też znikają. Nie jest to wcale takie łatwe, ale się udaje i to mnie cieszy.
Obecnie znajduję się w miejscu, gdzie życie jest inne a powiem że nawet wypaczone.
Trudno się żyje w więzieniu, ale dzięki medytacji te trudy życia nie są aż takie dotkliwe.
I wcale mojej medytacji nie nazwę ucieczką, a raczej określę jako „czasem na wolność”.
Patrzę na siebie, mimo że mam zamknięte oczy i widzę siebie, a był taki czas, że widziałem innych i to oni mi się wydawali winowajcami moich problemów, kłopotów. A to po prostu ja sam byłem „ślepcem”, mimo że miałem otwarte oczy.
Teraz mogę powiedzieć, że zaczynam na nowo pokonywać moją drogę, ale bardzo powoli i świadomy w każdym kroku.
Wiem, że potrzeba mi jeszcze bardzo dużo czasu, aby zrozumieć to, co działo się ze mną przed tym, zanim usiadłem i zacząłem praktykować.
Pozdrawiam
Cezary