Więzienia. Zastanawiam się, jak to możliwe, że we wszystkich zakątkach świata, na obu półkulach, od Azji po Europę, od Ziemi Ognistej po Laponię, rozwiązaniem dla osób skazanych – nie roztrząsając słusznie czy niesłusznie – jest zamykanie ich na określoną liczbę lat w bardziej lub mniej wygodnych klatkach.
Czy to jest możliwe, że nikt nie miał śmiałości wymyślić czegoś nowego, innego, co nie byłoby wstawieniem telewizora do celi albo dodaniem odwiedzin w miesiącu?
Czy to nie jest dziwne?
Ale na szczęście, mimo że można ograniczyć osobom tam przebywającym przestrzeń, nazwijmy ją fizyczną, to na dzień dzisiejszy nie ma możliwości ograniczenia przestrzeni ich umysłu, jego podróży i jego pracy nad sobą. Wydaje mi się, że dzisiaj globalnie wszyscy potrzebujemy wyobraźni, aby na nowo przemyśleć nasze życie, zmieniać schematy i nie powtarzać znowu tego, co jest błędne, nieudane i nie mam tu na myśli tylko tematu izolacji.
Gdzie nie spojrzymy; badania naukowe, myśli filozoficzne, idee, pomysły mogące zrewolucjonizować świat są zdominowane przez interesy handlowe, wojskowe czy też typowo finansowe.
Człowiek musi rozwinąć w sobie nową świadomość dotyczącą swojego przebywania na ziemi, stosunków z innymi ludźmi i pozostałymi istotami żyjącymi. Ta nowa świadomość musi zawierać element duchowy, aby zrównoważyć obsesyjny materializm naszych czasów z jednej strony i skrajną nędzę i ubóstwo z drugiej. Oczywiście musi to się odbywać w nowoczesny, zaktualizowany sposób, aby było to przesłanie zrozumiałe dla wszystkich. Tylko wtedy będziemy mieć nadzieję na nową i w miarę znośną globalną cywilizację. Obecnie jesteśmy w stanie pogłębiającego się zdziczenia, jesteśmy w ślepym zaułku.
Wszyscy dookoła krzyczą o przemocy i mają rację, przemoc i brutalność nas otacza.
Co z tym zrobić?
Każdy pyta i zaraz potem uczestniczy w codziennej masakrze setek milionów kurczaków, jagniąt, świń i krów, ponieważ zgodnie z zachodnimi argumentami naukowymi oczywiście do życia potrzebne są proteiny. A słonie? Ciekawe skąd one biorą proteiny?
My ludzie jesteśmy doskonale racjonalni, hodujemy zwierzęta po to, by je zabijać, a przy okazji wprowadzamy niesamowite, wręcz wzięte ze snu szaleńca udoskonalenia – obcinając ogony świniom tak, żeby te idące z tyłu nie odgryzały ich tym z przodu, obcinając dzioby kurczakom, aby oszalałe z niemożności poruszania się nie atakowały innych – oto znakomite przykłady naszego genialnego lecz jakże barbarzyńskiego rozumu. Czy słyszeliście kiedykolwiek krzyki dochodzące z rzeźni? Trzeba, aby je wszyscy usłyszeli, zanim wbiją widelec w befsztyk, kotlet czy kiełbasę. W każdej komórce mięsa jest potworność przemocy, toksyny i trucizny ostatniego strachu i przerażenia umierającego i skatowanego wcześniej zwierzęcia. Przecież to co eufemistycznie nazywamy mięsem, to tak naprawdę są kawałki zwłok, części nieżyjących, zamordowanych zwierząt. Ale krzyczymy o przemocy, która nas otacza, jednocześnie robiąc z własnego żołądka cmentarz. Każdy powie, a co tam kawałeczek szyneczki, jakaś kiełbaska albo może kurczaczek z KFC. Aż strach pomyśleć, ile w ten sposób jest pożeranych kilogramów, ba, ton zabitych zwierząt. Co za hipokryzja. Na pewno jest to problem moralny każdego z nas i na pewno każdy z nas może w piękny sposób zrobić coś przeciwko przemocy: postanowić nie jeść więcej innych żyjących istot lub przynajmniej bardzo to ograniczyć, a jeżeli po jakimś czasie myśl, że ktoś może hodować zwierzęta, żeby je zabijać, zacznie sprawiać ból, to zaczniemy patrzeć na zwierzęta, jako na inne żyjące istoty, które na swój sposób stanowią część tego samego życia zaludniającego i budującego nasz świat.
Wszyscy dookoła krzyczą o przemocy i mają rację, przemoc i brutalność nas otacza. Nikt z nas nie chce być zraniony, obrażony, zdradzony czy torturowany. A zatem: to czego oczekuje od innych, jest tym samym, co jestem im winny. Jakie to proste, to jest właściwa droga propagowania w zasadzie przez wszystkie religie świata. Wszyscy wiemy, że każde działanie ma swoje skutki. Skutki pozytywnego działania takiego jak bezinteresowna pomoc innej osobie, uratowanie zwierzęcia czy nawet podlanie rośliny – zasługi wytwarzają nam kredyt. Natomiast efekty działań negatywnych wytwarzają dług. Wszyscy rozumiemy, że coś w takim czy innym sensie determinuje nasze życie. Tyle tylko, iż niektórzy wierzą, że coś jest związane z przypadkiem albo gorsza z jakimś złym duchem czy też inną siłą wyższą. „Miałem dziś szczęście”. „Miałem dziś strasznego pecha, spotkały mnie straszne nieszczęścia”. Musimy w końcu zrozumieć, że my i tylko my jesteśmy odpowiedzialni za to, co się nam zdarza, ponieważ „szczęście” i „nieszczęście” jest owocem naszych działań.
Jest koniecznością stworzenie globalnego ruchu, który wszelkimi możliwymi sposobami podniesie poziom ludzkiej świadomości w kierunku leczenia naszej planety i nauczenia się współzależności wszystkich żywych istot. Nazwałem go „Humanity Reset”, ponieważ musimy zresetować nasz sposób i styl życia. Kursy, praca nad swoim rozwojem, ustalenie priorytetów, uważność w życiu, nie krzywdzenie innych istot, szkolenia, budowanie domów, osiedli, przedszkoli, szkół, uczelni itp., tworzenie podmiotów gospodarczych, fundacji, stowarzyszeń, związków wyznaniowych itp. współzależnych i ściśle współpracujących, o działalności tylko non profit, gdzie zyski są przeznaczane na cele statutowe związane z „HR”. Wszystkie te przedsięwzięcia, jeżeli będą działać zgodnie z wysokimi standardami etyki i nie mam tu na myśli tylko etyki buddyjskiej – która akurat dla mnie jest szczególnie bliska – albowiem wysokie zachowania etyczne obowiązują w większości religii i wyznań, na pewno udowodnią, iż można prowadzić, np. biznes wg najwyższych standardów etycznych, które nie krzywdzą naszej planety i istot na niej żyjących.
Janusz Bazan