Witam Pani Magdaleno
Odnośnie pytania jakie zadała mi Pani – „Czym dla mnie jest medytacja”?; zastanawiałem się długo, jak mam się odnieść do tego pytania – czy z punktu widzenia osoby żyjącej na „zewnątrz” – na wolności czy przez pryzmat życia w zakładzie karnym, wybrałem to drugie.
Życie w zakładzie określone jest przez pewne standardy, regulaminy oraz normy wprowadzone przez więźniów, gdzie panuje przemoc fizyczna i psychiczna, gdzie w większości przebywa towarzystwo pato i stresogenne, poszukujące zaczepek, konfliktów, prowokacji, gdzie życie codzienne nie jest proste. Takie zachowania prowadzą również do wzmożonej agresji, depresji i wzajemnej nienawiści. Dlatego medytacja jest jedynym ratunkiem, możliwością czasowego odizolowania się od rzeczywistości, prowadzi to do przemiany nas samych oraz sytuacji w jakiej przyszło nam żyć.
Nie jest proste uzyskanie chwili spokoju dla siebie i ciszy przebywając na kilkuosobowej celi, dlatego życie w odosobnieniu będzie możliwe, gdy będziemy uważni, gdy będziemy zwracać uwagę, co robimy i z kim, i o czym rozmawiamy. Dopiero uważność uczy nas pielęgnować, chronić i doceniać wszystkie rzeczy, a dbałość o chwilę obecną jest dbałością o przyszłość.
Moralna i medytacyjna praktyka wydobywa z nas to, czym już jesteśmy. Medytacja polega na głębokim wglądzie, medytując zatrzymujemy się po to, żeby w danej chwili pobyć ze sobą oraz z całym otaczającym nas światem. Kiedy potrafimy się zatrzymać, zaczynamy widzieć, a kiedy widzimy, to rozumiemy. Proces ten owocuje pokojem i szczęściem, a są one osiągalne, jeśli potrafimy uciszyć rozbiegane myśli na tyle, by powrócić do chwili obecnej i zacząć zauważać wszystko wokół siebie.
Medytacja przynosi potwierdzane przez naturę efekty psychofizjologiczne: obniżenie lęku, ustępowanie różnych dolegliwości, wzrost odporności na stres oraz pogłębienie kontaktu ze sobą i innymi.
Medytujemy po to, by kultywować radość i brak przemocy, to co jest nam naprawdę potrzebne, to łagodna, nieprzerwana medytacja w ciągu całego dnia, medytacja, która nie przepuszcza żadnej okazji, żadnego wydarzenia, by wejrzeć w prawdziwą naturę życia – w tym również w nasze codzienne problemy. Praktykując w ten sposób pozostajemy w głębokiej jedności z życiem. Za każdym razem, gdy odzyskujemy kontakt z samym sobą, stwarzamy korzystne warunki dla spotkania z życiem w chwili obecnej. Nigdy nie powinniśmy żałować czasu na cieszenie się samym istnieniem.
Jeśli każdy z nas będzie uprawiać medytację jedząc obiad, śpiąc, wypoczywając, wnika ona wtedy w nasze życie codzienne, oddziałuje także na cały nasz dzień, na nasze stosunki z innymi ludźmi.
Każda chwila medytacji przywraca nas życiu.
Medytując powinniśmy swobodnie siedzieć lub leżeć w taki sposób, żeby sprawiało nam to przyjemność.
Czy jemy chleb, pijemy herbatę, czy medytujemy podczas spaceru powinniśmy „być w chwili obecnej”, powinniśmy zacząć zauważać: błękit nieba, uśmiech dziecka, czy piękny zachód słońca za oknem, powinniśmy robić to bezcelowo. W buddyzmie istnieje termin oznaczający „stan braku” – życzeń czy też inaczej mówiąc „bezcelowość”. Nie stawiamy przed sobą żadnych celów, które należałoby osiągnąć, gdyż wszystko jest już w nas obecne w tej chwili.
Medytacja oznacza bezustanne myślenie i rozmyślanie oraz zdecydowane dążenie do postępu.
Medytacja jest możliwa dzięki słuchaniu i intonowaniu, za którymi automatycznie podąża pamiętanie.
Praktyka medytacyjna rozwija zdolności wchodzenia w różne transy i stany medytacyjne, przy pomocy wnikliwego medytacyjnego badania praktykujący poznaje ciało, uczucia, umysł i wszystkie dharmy, medytujący doskonaląc spokojne przebywanie rozwija zdolność odwiedzania duchowych obszarów, aby składać tam ofiary i gromadzić zasługę oraz zdolności widzenia nauczycieli i posągów Buddy, jako rzeczywistych buddów.
Pochłonięcie medytacyjne to połączenie spokojnego przebywania i wglądu oraz mądrość i zdolność zgłębiania pustej natury.
Według Gampopy – „doskonałość medytacji leży w spokoju, dzięki któremu umysł przebywa w sobie i jest jednością dobrego i złego”.
Dzięki medytacji dogłębnie i właściwie poznajemy prawdę, co jeszcze bardziej zwiększa miłość i współczucie.
Dzięki medytacji można być nieustannie w obecności Buddy i nieustannie go czcić! Medytujący, który chce praktykować rozpamiętywanie Buddy powinien odejść w miejsce sprzyjające odosobnieniu, co w więzieniu jest trudne, choć sami jesteśmy odosobnieni – od społeczeństwa.
Medytujący osiąga pełną wiarę, uważność, zrozumienie, zasługę, pokonuje lęki i przerażenie wtedy dopiero, kiedy zaczyna się czuć tak, jakby żył w obecności Mistrza, a widzenie Buddy w medytacji i słyszenie jego nauk – („życie w obecności Mistrza”), odegrało ważną rolę w powstaniu buddyzmu i sutr mahajany.
Mahatma Gandhi przez medytację rozumiał – „intensywne myślenie, zwłaszcza zastanawianie się nad sobą i własną omylnością”, twierdził również, że „gdy człowiek stale oddaje się medytacji, nie ulega otępieniu, będąc ciągle w tym stanie zyskuje się stałość i jasność umysłu”.
Czego z serca wszystkim życzę!
Mariusz