Po przeanalizowaniu tego odcinka czasu, podczas którego uczestniczę w medytacjach Zen, stwierdzam, że na ten okres czasu, medytacje oraz otwieranie mojego i tak ufnego umysłu, który jest cały czas otwarty na zmiany, wpłynął na mnie bardzo optymistycznie i pozytywnie.
Nie mam „ciśnienia”, że „muszę”, „on (ona) mówi to lub tamto”, „to jest dobre lub złe”, a szczególnie ludzie, wiem, że są tacy, jacy są, nic ponadto – postępują różnie. Sam też jestem omylny i popełniam błędy, ale po potknięciu i przewróceniu się, nie leżę w błocie i nie rozpaczam, lecz staram się otrząsnąć, po prędkim wstaniu, strząsnąć z siebie brud czy wręcz błoto, którym się ubrudziłem i iść dalej, wyciągając z tego wnioski, w którym momencie mogłem uniknąć niechcianej sytuacji.
Nikt ani nic nie zadba o to, abym mógł jak najlepiej i najsensowniej przeżyć swoje życia. Dlatego na dzień dzisiejszy kieruję się (staram się) jak najbardziej dobrymi intencjami, wspieranymi hierarchią wartości oraz ważności płynącymi z głębi mojego jestestwa, któremu uważnie się przyglądam, czy nie zbacza z drogi słusznej i dobrej nie tylko dla mnie, ale i dla wspaniałego wszechświata.
Jestem ufny temu, że jak na razie idzie mi dobrze, mając świadomość, że życie jest pasmem ciągłych zmian i jedyne co jest pewne, to że wszystko wciąż się zmienia – co jest piękne.
Także to wszystko jest, jakie jest, dlatego wystarczy nie walczyć z tym, lecz płynąć przez życie z otwartym i szczerym umysłem, bez zbędnego stresu, działając spontanicznie z pozytywnym nastawieniem umysłu, kierowanym szczerymi i dobrymi intencjami, które można delikatnie kontemplować podczas kolejnych medytacji, spacerów lub grabienia opadających liści.
Z pełnym szacunkiem i miłością
Cezary S.
Zaczym podejmę decyzję lub zrobię krok, siądę, a jak jest czas, to i się prześpię i znów siądę.