Jakieś kilka, może kilkanaście miesięcy temu zauważyłem w sobie, że jestem osobą, która dużo narzeka.
Bardzo rzadko, kiedy dzieliłem się refleksjami po wspólnym zazen, (sesjach medytacyjnych), nie narzekałem na jakieś bóle, które mi towarzyszyły i różnego rodzaju destrukcje.
Również poza medytacją, w życiu codziennym, dużo narzekałem, nawet na takie błahostki, na które nie powinienem. Kiedy coś się działo, szukałem winy w otoczeniu, innych osobach, które mogłem nią obarczyć, a przy okazji ponarzekać, jacy są niedobrzy Ci ludzie, a nie Ja…
To całe narzekanie przerodziło się w złość, nawet nienawiść do takiej sytuacji i osób z nią związanych i z tego powodu moje podejście do otoczenia często bywało aroganckie.
Odkąd zacząłem się uczyć brać życie takie, jakie jest i analizę przykrych zdarzeń życiowych zaczynać od siebie, zauważyłem, że moje napięcie trochę zeszło ze mnie i lepiej mi się funkcjonuje.
Przede wszystkim mniej narzekam na siebie i na otoczenie, co jest dla mnie sukcesem.
Dzięki praktyce moje podejście do otaczającego mnie świata, a przede wszystkim samego siebie, radykalnie uległo zmianie.
Nie spodziewałem się, że tak małe zmiany mogą przynieść tak wiele korzyści.
Polecam każdemu z osobna i wszystkim razem, aby choć na chwilę zatrzymać się w pędzie życia i zagłębić się w refleksjach na temat swojego narzekania.