“Siedzę” w jednej celi z sześcioma innymi osobami – między innymi z Bartkiem. Bartek jest młodym człowiekiem – ma 26 lat. Do niedawna wszystko było OK. Jednak jakieś 3 tygodnie temu ni z tego, ni z owego – Bartek się przewrócił. Wykryto u niego 5cm guza mózgu ( na razie nie zdiagnozowano, co to za guz).
Moja mama jeździła do mnie na widzenia przez 13 lat. Nic nie zapowiadało tragedii, jaka miała się wydarzyć. I tak wykryto u mojej mamy raka mózgu i płuc. Po rocznej heroicznej walce z chorobą, mama zmarła. Była najlepszym człowiekiem jakiego znałem. To było takie nagłe. Widziałem się z mamą na widzeniu. Była zdrową energiczną osobą – Miesiąc później, mama walczyła o życie w szpitalu.
Każdy z nas wie, że istnieje coś takiego jak śmierć. Wydaje się, że wszyscy jesteśmy jej świadomi. Jednak z drugiej strony zachowujemy się tak, jakby śmierć w ogóle nie istniała, a jeżeli istnieje, to nas nie dotyczy. Wszystkich w koło tak, ale nie nas.
Czas jest dla nas łaskawy, obdarza nas kolejnym oddechem, a liczba oddechów wydaje się być nieskończona. Kto by sobie tam zawracał głowę liczbą oddechów.
Kolejny oddech jest czymś oczywistym, czymś co nam się należy. Podobnie jak jutro, które – To pewne! – Nadejść musi – Wniosek – śmierć nie istnieje. Bo jakże istnieć może? Przez trzydzieści pięć lat regularnie po nocy budzę się rano. Jutro nigdy mnie nie zawiodło. Zawsze jest i będzie – wiem to na pewno. A gdyby jutro – w klasycznym ujęciu – nadejść nie miało i śmierć znienacka zaskoczyć by miała, to przecież nic to – Jutro nawet śmierci ucieka kontroli – Raj, Eden, Walhalla – Dla każdego jest jakieś jutro. Co kto woli. To jutro nadejdzie w ten sposób czy inny sposób. Zatrzymać go nikomu nie jest ani nie będzie dane.
Szesnasty rok “ siedzę” w więzieniu. W takim miejscu jak to obietnica jutra jest wyjątkowo kuszącą perspektywą. Wręcz jedyną możliwą do przyjęcia. Jak każdy może się domyślać, więzienie nie jest wymarzonym miejscem do życia – jest miejscem nie do zaakceptowania – koniecznością, którą trzeba przetrwać, którą trzeba przeżyć.
Pamiętając aspekt winy, kary i słuszności tej kary – dodam tylko, że więzienie jest miejscem, w którym nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć.
I nie mówię tu o dantejskich scenach zaczerpniętych z amerykańskich filmów, gdzie więzień codziennie musi walczyć o życie, a wyjście na łaźnię staje się ekstremalnym przeżyciem (choć nie powiem – różne rzeczy w więzieniu się dzieją i człowiek niejedno widział).
Nie! To nie jest najgorsze! Najgorsza jest obserwacja życia – obserwacja czasu, który niczym woda – wycieka przez palce. Każdego dnia jest nas coraz mniej, a nasza podróż w ten czy inny sposób, dobiegnie końca.
Nie będę się tu silił na jakieś kolorowe słowa owinięte w złote papierki, podparte trafnym cytatem znanej osoby. Nie o to mi chodzi.
Piszę te słowa, ponieważ chcę się podzielić prostym spostrzeżeniem – Czas biegnie do przodu. Nieważne czy nam się to podoba, czy nie. Tak jest i już. Życie a z nim jego możliwości – się skończy.
Ktoś może powiedzieć “Życie jest bez sensu” i czekać na jego kres. Ten kres nadejdzie tak czy tak. I może tak rzeczywiście jest – może życie nie ma sensu, a każdy wysiłek jest daremny. Tego nikt nie wie. Ale nawet gdyby… Gdyby życie nie miało sensu. Czy to znaczy, że nie trzeba się wysilać? Czy to znaczy, że trzeba być zombie za życia i biernie dryfować? Poddać się? Czy może zrobić coś przeciwnego?! Żyć pełnią życia! Wziąć życie w swoje ręce! Walczyć o miłość! Spełniać marzenia! Przebudzić się i żyć dzisiaj, bo tylko dzisiaj możemy działać !!!
Nawet jeśli jutro miałoby nie nadejść, to dzisiaj możemy czerpać radość i siłę z podjętych działań. Nawet w takim miejscu jak więzienie, miejscu skoncentrowanym na jutro, dzisiaj można podjąć działanie, by to jutro było takie jak chcemy. Jeśli nie będzie – cóż, trzeba próbować dalej. Jak to ktoś kiedyś powiedział “Próba nie strzelba, nie zabije”
Nikt tylko ty!
Tylko ty możesz coś zrobić – coś zmienić.
Sławomir Piekarski