Na wstępie przepraszam, że tak długo nie odpisywałem. Paramita House już nie działa i obecnie prowadzę nową sanghę, z nowym adresem e-mailowym. Nazywa się Plum Mountain Refuge i znajduje się na wybrzeżu w stanie Waszyngton. Ciągle pracuję z więźniami, ale obecnie już na własny rachunek.
Jedną z przyczyn, dla których program Paramita House został zamknięty było to, że niewielu buddystów włączyło się do pracy w ramach wolontariatu i zbierania wspólnego wkładu finansowego. Buddyzm w Europie i Północnej Ameryce stał się bardzo elitarny. Rzuć okiem na mój artykuł w magazynie „Buddhadarma”. Umieścili go na swojej stronie. Nazywa się „Wyższa Droga Środka” i możesz go przeczytać w sieci (tekst artykułu po angielsku) [tekst artykułu po polsku na naszej stronie TUTAJ]. Poruszam w nim kwestie buddystów, odwracających się plecami do cierpienia i do ludzi, którzy zostali usunięci poza margines społeczny. Moja sangha jest próbą przeciwstawienia się temu zjawisku.
Tak więc, obawiam się, że to z czym się chcemy zmierzyć jest bardzo powszechne. Wiele sangh nie chce mieć nic wspólnego z pracą w więzieniach. To dla nich „za brudne” lub mają różne inne obawy. Sam miałem raczej dobre doświadczenia [od początku tej pracy], gdy w Honolulu nasza sangha Zen (Diamentowa Sangha Aitkena Roshiego), nie miała oficjalnie nic wspólnego z pracą w więzieniu, to jednak kilku z nas chciało to robić, więc połączyła się z kilkorgiem ludzi z grupy Vipassany i robiliśmy to, po prostu, na własną rękę. Wolontariusze często zadają pytanie: Co, jeśli [skazani] zechcą przyjść do naszej sanghi po zwolnieniu z więzienia? Odpowiadam, że nie powinniśmy pracować w więzieniu, jeśli nie chcemy przyjmować ludzi do naszej sanghi z zewnątrz. Szczególnie trudne jest to w przypadku przestępców na tle seksualnym, wobec których zachęca się społeczeństwo do nienawiści i ich wykluczenia. Moja pozawięzienna sangha specjalnie nie pracuje z dziećmi, ponieważ chcę mieć miejsce, gdzie byli więźniowie, którzy popełnili przestępstwa na tle seksualnym, czuliby się mile widziani. Robię także dużo w kwestii odosobnień dla ludzi, którzy dochodzą do siebie po nałogach, przemocy, ostrych chorobach, itp. Tutejsza sangha buddyjska z północno-zachodniej części U.S.A. wykluczyła oddanych buddystów ze swoich odosobnień, ponieważ mieli oni na swoim koncie właśnie przestępstwa na tle seksualnym.
Musimy, po prostu, trwać w tym w spokoju, dopóki nie pojawi się więcej ludzi chętnych do pomocy i wspierania naszej pracy. Możesz być pewna, że więźniowie doceniają Twoje wysiłki. Musimy, po prostu, wykonywać tę robotę z radością, a to przychodzi, gdy osiągniemy pewną świadomość; tak jak to powiedziała Anne Aitken: „Zajęło mi 20 lat praktyki, aby w końcu zdać sobie sprawę z tego, że zazen polega na współczuciu”. Musisz odnaleźć trochę radości w tym, co robisz.
Ponownie przepraszam za odpowiedź po tak długim czasie – [pamiętaj, że] masz moje błogosławieństwo i pokładam w Tobie moją największą nadzieję, iż Ty i więźniowie, z którymi pracujesz będziecie bezpieczni, zdrowi, szczęśliwi i odnajdziecie spokój.
Spróbuję odezwać się do Ciebie, kiedy znów będę w Europie.