Odpowiedzialność za swoje czyny w kontekście praktyki początkującego

Myślałam, że działam dość racjonalnie. O swojej etyce też miałam nienajgorszą opinię. Ale zaczęłam siedzieć i obraz zrobił się bardziej skomplikowany. Do tej pory nie wiedziałam, że odpowiedzialność za swoje czyny jest taka trudna ! Wymaga uważności, skupienia, przewidywania faktów, szukania przyczyn. Ciągłego zapytywanie siebie: dlaczego robię to czy tamto? Do czego to doprowadzi? Czy to jest konieczne? Czemu tak naprawdę to ma służyć ?

Nie obywa się bez powrotu do swoich dawnych (takich sprzed godziny i sprzed kilku lat) niezręcznych działań i uczciwe spojrzenie na ich skutki: chaos, galimatias, cierpienie, we mnie i w otoczeniu. Więc do zadania bycia uważnym dochodzi zadanie nie odwracania wzroku od tego, co się widzi w przeszłości, a docelowo – zaakceptowanie tego.

Wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny oznacza dla mnie stopniowe odejście od „jakoś to będzie” i „tak jest wygodnie” w kierunku : „właściwie będzie zrobić to tak czy tak” albo „zrobię to tak, żeby miało sens”. Od razu pojawia się pytanie, co znaczy „właściwie”, albo, „żeby miało sens”. Są wskazania, a ich zastosowanie w konkretnych życiowych sytuacjach wymaga udzielania sobie odpowiedzi na kolejne pytania, takie jak: który argument jest w konkretnej sytuacji ważniejszy? Czy to, co potocznie uważane za słuszne rzeczywiście jest właściwe? Co jest bardziej na miejscu: działanie czy powstrzymanie się od aktywności? Czyje dobro jest w danej chwili ważniejsze – moje czy innych?

Tutaj pojawia się wątek odpowiedzialności za swoje czyny wobec otoczenia: rodziny, grupy znajomych, społeczności lokalnej. Oczywiste jest, że to, co społecznie aprobowane i nagradzane z buddyjskiego punktu widzenia jest niejednokrotnie niewłaściwe. A równocześnie nie można się od tego społeczeństwa, od codzienności, odwrócić, choćby się bardzo chciało. Trzeba w nim działać, zanurzyć się w to.

Dużo wyzwań, a to przecież to dopiero początek. Scenariusz jest taki, że z czasem ogląd sytuacji będzie jaśniejszy, a same sytuacje mniej skomplikowane. To jest pewne pocieszenie. Chociaż, jednocześnie będzie też rosła wnikliwość. Jeden z oświeconych mistrzów powiedział pod koniec życia „patrzę wstecz i widzę, że całe moje życie to pasmo błędów”. Mogę sobie tylko życzyć takich błędów. I jestem pewna, że to dobre życzenie.

Anna Bereś