Wybrałam bycie szczęśliwą – Historia Sunny – Krystian Bala

Sunny Jacobs została uznana winną i skazana na karę śmierci w 1976 roku za zabójstwo dwóch oficerów policji. W 1992 roku została uniewinniona i odzyskała wolność po tym, jak faktyczny morderca przyznał się do winy. Do tego czasu spędziła w więzieniu prawie 17 lat, w tym 5 lat w izolatce, ponieważ w tym czasie nie było żadnej innej kobiety na oddziale oczekujących na egzekucję na Florydzie. Jej rodzice zginęli w katastrofie lotniczej, a jej dzieci umieszczono w przytułku dla sierot. Jej pierwszy mąż i współoskarżony o to samo przestępstwo Jesse Tafero, którego również uniewinniono, został wcześniej stracony.

Myślimy, że każdy zrozumiałby, jeśli Sunny czułaby się rozżalona, zła lub zgorzkniała. Przeczytaj, co Sunny ma do powiedzenia o tym, dlaczego wybrała inaczej.

Sita Lozoff: Spotkałyśmy się po raz pierwszy po Twoim uniewinnieniu i wypuszczeniu na wolność, kiedy odwiedziłaś Human Kindness Foundation w Północnej Karolinie.

Sunny: Czytałam „We are all doing time” („Wszyscy jesteśmy w niewoli”- przyp. tłumacza, autor Bo Lozoff), kiedy byłam w zamknięciu i pragnęłam spotkać ludzi, których, jak czułam, już prawie poznałam. Zostaliśmy od razu przyjaciółmi!

Sita: Opowiedz proszę, jaką osobą byłaś w momencie, w którym Cię aresztowano? Co było wtedy ważne dla Ciebie? Czy miałaś jakieś religijne lub duchowe wartości?

Sunny: Byłam zwyczajną młodą kobietą. Miałam dwoje dzieci w wieku 9 lat i 10 miesięcy. Byłam hipiską- osobą wierzącą w pokój i miłość. Zawsze byłam pogodna i opiekowałam się ludźmi, zwierzętami i ptakami. Uprawiałam swoje warzywa i uwielbiałam gotować, a zawsze przygotowywałam tyle, ażeby starczyło również dla innych. Uważałam, że cokolwiek się robi, jest w porządku do czasu, kiedy nie rani się innych. Byłam wegetarianką. Byłam wychowana w wierze w Boga, w judeo- chrześcijańskiej tradycji. Później pociągał mnie buddyzm i wierzenia rdzennych Amerykanów (Indian- przyp. tłum.), jako sposób życia. Był to raczej wybór drogi życiowej niż wiary, jak dla mnie, ale zawsze wierzyłam, że gdzieś jest pewna Siła Wyższa ode mnie. Moja rodzina nie była religijna, ale celebrowaliśmy najważniejsze święta, te żydowskie i chrześcijańskie, ponieważ tak była wymieszana dalsza część krewnych.

Sita: Jakie miałaś wtedy plany życiowe, o ile je miałaś? Czy zdarzało Ci się myśleć o przyszłości?

Sunny: Wszystko, czego wtedy pragnęłam, to mieć męża i ojca dla swoich dzieci i wieść szczęśliwe życie jak w bajce. Jesse wydawał się spełniać swoją rolę. Podzielał moje wartości z tym wyjątkiem, że uznawał kłamstwo, a ja nie, a także z tą różnicą, że w jego życiu zdarzała się przemoc, a w moim nie. Przypisywałam to temu, że jako młodziak trafił do więzienia. Spotkałam go krótko po tym, jak odzyskał wolność po siedmioletniej odsiadce. Ja miałam wtedy 25 lat, a on 26. Czułam, że odbył już karę i zasługiwał na szansę.

Sita: Ty, Jesse i Wasze dzieci byliście w miejscu zbrodni podwójnego morderstwa i byliście wzięci jako zakładnicy przez mordercę, który później oskarżył Was o popełnienie tej zbrodni. Byłaś zła na Jessiego za coś, co wiązałoby się z tą sytuacją? Czy czułaś, że to jego powinnaś winić za tę sytuację ,skoro ten, który popełnił tę zbrodnię, a później Was oskarżył, był jego przyjacielem?

Sunny: Nie obwiniałam Jessiego. Byłam na niego zła za niektóre jego decyzje i zachowania, ale nie winiłam go. Obwiniałam sama siebie za to, że dopuściłam do tego, że zarówno ja, jak i moje dzieci znaleźliśmy się w tej sytuacji.

Próbowałam go ratować, a zamiast tego wszyscy znaleźliśmy się w tak poważnych kłopotach. Miałam mnóstwo myśli w stylu: „może, gdybym”…

Sita: Jaka była Twoja reakcja po usłyszeniu wyroku?

Sunny: Kiedy usłyszałam sędziego wypowiadającego wyrok śmierci, moją reakcją była niewiara, po której błyskawicznie nastąpiła złość. Czułam się przytłoczona.

Mój adwokat powiedział mi wtedy, że skazanie na śmierć to dobra rzecz, bo zapewni mi lepszy proces apelacyjny. To nie była dla mnie komfortowa sytuacja. W rzeczywistości to było dziwaczne. Gdyby w którymś momencie ktoś mnie obudził i powiedział, że śnię, byłoby to bardziej wiarygodne niż to, co rzeczywiście działo się ze mną.

Sita: Kiedy przekonałaś się, że pomimo upływu dni, tygodni, miesięcy Twoja apelacja nie przynosi oczekiwanego skutku i że nie wyjdziesz szybko- czy miałaś okresy złości i zgorzknienia? Jeśli tak, to jak sobie z tym radziłaś?

Sunny: Kiedy po raz pierwszy zostałam skazana na śmierć i umieszczona w izolatce za przestępstwo, którego nie popełniłam, byłam zła i zdezorientowana, ale także przestraszona i rozczarowana. Przez pierwsze kilka tygodni chodziłam w kółko, sześć kroków od solidnych metalowych drzwi do toalety tam i z powrotem. Aż nadszedł moment, że miałam dość życia jako sfrustrowana osoba i zrozumiałam, że do czasu, aż oni zorientują się, że popełnili błąd i mnie wypuszczą, albo mnie zabiją, życie ciągle należy do mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mam wybór i postanowiłam uczynić z siebie najlepszą z możliwych osób w tym czasie, który mi pozostał. Odzyskałam swoje życie i zaczęłam uprawiać jogę, medytację, robić pompki i biegać w miejscu. Zdecydowałam się uwierzyć w Boga, w Nadzieję, a nie w beznadziejność i zamieniłam swoją celę w Sanktuarium.

Przez jogę, medytację i modlitwę, zrozumiałam, że w moim ciele tutaj jest duch, że to moja podróż. A zatem, jeśli ja jestem podróżującym duchem, to muszą nim być również strażnicy i sędzia i policjanci i prokurator i świadkowie, którzy zeznawali przeciwko mnie. Zaczęłam postrzegać ich inaczej. Po prostu ujrzałam ich jako indywidualności, z których każda ma swoją drogę do przebycia.

Nigdy nie zaprzestałam walki w sądzie. Nie żyłam w zaprzeczeniu wyroku śmierci, który nade mną ciążył, ale dopóki byłam żywa, mogłam wybrać jakość mojego życia. Jeśli każdy z moich dni mógł być tym dniem ostatnim, byłoby wstydem zmarnotrawienie go przez obawy lub złość.

Sita: Niektórzy ludzie powiedzieliby, że Twoje dni i tak były zmarnowane poprzez zamknięcie w izolatce. Mogłabyś powiedzieć, co sprawiło, że takie twierdzenie jest nieprawdziwe?

Sunny: Tak jak wielu ludzi, nauczyłam się więcej o życiu stojąc twarzą w twarz ze swoją własną śmiercią. Ja tylko uzyskałam świadomość mojej duchowej podróży w celi śmierci. Wybrałam bycie szczęśliwą. Wybrałam bycie zdrową. Wybrałam przeżywanie każdego dnia w pełni, skupiając się raczej na uczeniu się z sytuacji, w której się znalazłam, a nie na jej negatywnych aspektach.

Sita: Czy, po tym jak zaczęłaś uprawiać jogę i medytację, długo to trwało zanim poczułaś się spokojna?

Sunny: Pamiętam zadowolenie, które skądś przyszło, takie głębokie poczucie ulgi i siły, po tej transformacji z bezsilności cierpiącej więźniarki w silny i samostanowiący Byt Duchowy. To było nagłe. Wymagało to jednak wiele pracy dla podtrzymania. Stopniowo wypierałam te negatywne uczucia zastępując je pozytywnymi. Byłam już prawie pewna, że wykonałam świetną pracę aż do dnia, w którym zostałam uwolniona, bo znowu ujrzałam siebie ze złością na twarzy. Wiedziałam, że mam przed sobą jeszcze wiele pracy. Niektóre dni były cięższe niż inne, ale miałam już odpowiednie narzędzia!

Sita: Mówisz, że wybrałaś przeżywanie każdego dnia w pełni. Opisz proszę Twój typowy dzień w celi śmierci i co robiłaś, aby był to dzień w pełni przeżyty?

Sunny: Typowy dzień w celi śmierci zaczynał się dla mnie od serii ćwiczeń jogi i medytacji, aż do momentu, w którym mogłam usłyszeć nadjeżdżający ze śniadaniem wózek. Podchodziłam do drzwi, aby otrzymać tacę ze śniadaniem i nasłuchiwać odgłosów kroków niknących w dali korytarza. Myłam się, składałam podziękowanie i jadłam to, co mogłam, zostawiając na później kawałek chleba, jeśli było to możliwe. Mogłam położyć się znowu, aby się zdrzemnąć, mogłam pisać, rozwiązywać zadania matematyczne w myślach, mogłam ćwiczyć, wspominać lub śpiewać piosenki, ale zdecydowałam nigdy się nie nudzić. Nie miałam wielu książek w tamtym wczesnym okresie, tylko prawnicze i Biblię.

Sita: Czy po tym, kiedy dokonałaś tej zmiany, zdarzały Ci się naprawdę złe dni, bo nie mogłaś znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, aby podtrzymać te duchowe praktyki? Jeśli tak, to jak sobie poradziłaś, aby przez nie przejść?

Sunny: Bywały dni, kiedy wszystko było szczególnie trudne, albo gdy dostawałam list mówiący o tym, że moi rodzice lub dzieci były chore, mieli problemy czy też, że Jesse miał różne przejścia ze strażnikami. Musiałam godzić się z tym, że mnie tam nie ma, co powodowało kolejne frustracje spowodowane tym, że w żaden sposób nie mogłam im pomóc. Miałam jednak swoje narzędzia. Najpierw pozwalałam sobie na chwile złości, a zaraz potem zaczynałam swoją jogę, medytację lub modlitwę. Później udoskonaliłam ZASADĘ PIĘCIU MINUT. Dawałam sobie pięć minut na bycie tak rozdrażnioną, jak tylko chciałam być- bo być musiałam i wtedy przestawałam, bo nie chciałam tracić tego czasu, który mógł być moim ostatnim! Nikt z nas nie wie, który dzień będzie naszym dniem ostatnim. To może być właśnie ten dzisiejszy.

Wybaczyłam tym, którzy tak skrzywdzili mnie i moją rodzinę, aby zachować w sobie spokój. Najtrudniej było przebaczyć samej sobie.

Sita: Za co miałaś przebaczyć samej sobie?

Sunny: Winiłam siebie za dokonanie głupich wyborów, przez które cierpiała cała moja rodzina. Na końcu musiałam zaakceptować swój humanizm i skończoność.

Sita: Jaki miałaś kontakt ze swoimi dziećmi w czasie Twojego uwięzienia?

Sunny: Na samym początku nie miałam żadnych odwiedzin i nie mogłam korzystać z telefonu. Później moi rodzice uzyskali pozwolenie na odwiedziny mnie z dziećmi. Mogli jednak sprostać trzem, czterem wizytom w ciągu roku, podczas wakacji. Pisałam do dzieci, a kiedy one podrosły, również pisały do mnie. Moi rodzice przysyłali mi ich rysunki i fotografie.

Sita: Czy masz bliskie relacje ze swoimi dziećmi obecnie? Czy były one w stanie przebaczyć utratę matki przez taki okres ich życia?

Sunny: Mam to szczęście, że byłam w stanie zbudować nowe relacje z moimi dziećmi. Musiałam jednak nauczyć się traktować je jak dorosłych i nie myśleć o sobie jako o kimś, kto mógłby w jakikolwiek sposób narzucać im, co myśleć lub robić. Mamy dobre relacje, ale nie tak bliskie, jak byśmy sobie tego życzyli. Te wszystkie możliwości zabrał nam bezlitosny upływ czasu.

Nie sądzę, aby moje dzieci były w stanie wybaczyć ten stracony czas z ich matką i ojcem. Być może przez to, że obecnie mamy możliwość bycia razem, ta utrata doskwiera mniej, ale Jesse nigdy już z nami nie będzie. Mój syn miał 9 lat, kiedy to się stało, więc miał jakieś pojęcia o tym, jak to jest być z mamą, ale moja córka miała tylko 10 miesięcy, a zatem nigdy nie dowiedziała się tego, jak to jest mieć swoją rodzinę. Myślę, że więcej uwagi powinno się poświęcać na efekty odosobnienia dzieci osób osadzonych w więzieniu, a w szczególności tych skazanych na śmierć.

Sita: Czy czujesz, że urodziłaś się z naturalnym pogodnym usposobieniem? (W oryginale gra słów: Sunny- imię, oznacza również ”słoneczny”- pytanie do Sunny brzmi: Do you feel you were born with a natural ”sunny” disposition?- przyp. tłum.) Jeżeli tak, to jaki miało to wpływ na Twoją duchową podróż?

Sunny: Byłam cichym dzieckiem, skłonnym do zadowolenia. Jako osoba dorosła WYBRAŁAM bycie szczęśliwą. Wszyscy mamy wrodzone skłonności, ale zawsze możemy WYBRAĆ!

Sita: Jakie jest Twoje życie obecnie?

Sunny: Zaraz po wyjściu nie mogłam złapać kontaktu z nikim z powodu różnicy naszych doświadczeń, które były tak inne. Nie było nic wspólnego. Miałam to szczęście, że kilkoro moich dawnych przyjaciół, z którymi dorastałam, starało się bardzo mi pomóc. Dzieliliśmy wspólną przeszłość i przyjaźń, która przetrwała. Niestety nasze życia kompletnie się różniły. Po jakimś czasie zdecydowałam się znaleźć osoby mające doświadczenie w praktyce duchowej, których życie skupiało się właśnie na tym duchowym aspekcie, a nie na materialnym. Znalazłam grupę praktykującą ZEN w piwnicy japońskiej świątyni. Nie mieli nic przeciwko temu, abym do nich dołączyła i tak zostałam kolejnym medytującym. Nie określali mnie przez moją przeszłość. W tym duchowym świecie, wszyscy jesteśmy podróżnikami. Poczułam się zaakceptowana, jakbym była u siebie w domu. To tam zdobyłam nowych przyjaciół.

Obecnie uprawiam swój ogród, gdy słońce świeci i piszę swoje książki, gdy pada deszcz. Weszłam w nowy zdrowy związek i w zeszłym roku pobraliśmy się. Peter również był niesłusznie oskarżony i skazany na śmierć, ale on był w Irlandii. Spotkaliśmy się dzięki mojej pracy. Byłam zaproszona przez Amnesty International do Irlandii, aby zaprotestować przeciwko karze śmierci i tak poznałam Petera.

Wiedzieliśmy, że to było nam przeznaczone, aby być razem. Peter opiekuje się kozami i wykonuje najcięższe prace. To szczęśliwe i zdrowe życie. To właśnie wybór, którego dokonaliśmy, aby żyć prosto. Zaraz po swoim wyjściu narobiłam sobie długów na karcie kredytowej, ale później postanowiłam, że lepiej jest być wolnym, tym razem od debetów. Czyż nie nauczyłam się, że najlepsze w życiu jest to, czego nie można kupić za pieniądze? I teraz żyjemy swoimi marzeniami! Wymaga to dużo pracy i zaangażowania, ale cieszymy się tym i to nas nakręca.

Sita: Jak się czujesz pomagając innym? Czy jest to świadomy i ważny aspekt Twojej drogi?

Sunny: Pozostawanie w służbie innym jest bardzo ważnym aspektem naszego życia zarówno jako pary, jak i każdego z nas z osobna. Często podróżujemy, gdziekolwiek i kiedykolwiek, gdy tylko jesteśmy poproszeni, aby wygłosić wykład i podzielić się naszymi doświadczeniami. Nie chodzi tu tylko o karę śmierci. Nie chodzi tylko o skutki niesprawiedliwości. Chodzi głównie o ludzką naturę i prawa człowieka, ale przede wszystkim o zdolności ludzkiego ducha. Zachęcamy ludzi do tego, aby dali się zaangażować w to, w czym czują się najmocniejsi i aby zadbali o swój własny świat. Chcemy pomóc ludziom dostrzec ich mocne strony i siłę zdolną do dokonania zmian poprzez wybór bycia częścią rozwiązania, zamiast narzekania.

Ja ciągle praktykuję i uczę jogi. To mój sposób na dzielenie się z innymi narzędziami, które pomogły mi w czasie najtrudniejszych wyzwań w moim życiu.

KONIEC

The New York Times, 11/18/11: ”W grudniu 2001 roku, Sunny opuściła Los Angeles, aby zamieszkać w Irlandii z Peterem w miejscu, które on nazwał: ”nadmorski domek na samym końcu drogi, gdzie uprawiamy swoje własne warzywka”. Sunny uczy jogi i żyje z renty. Pan Pringle wyznał: ”Mamy dwie kurki, dwie kaczki i osiem kóz. Oboje doimy kózki, a Sunny robi ser. To fajne, proste życie…” Powiedział również: ”Jakkolwiek przeszłość nie może i nie będzie nigdy zapomniana, to my będziemy zawsze współodczuwać nasz ból.”

”Brooke Shields, która zagrała rolę Sunny Jacobs na Broadwayu w sztuce ”The Exonerated” (”Uniewinniona”- przyp. tłum.), w 2011 roku uczestniczyła w ślubie Sunny i Petera. ”To była kobieta, która znalazła się w złym miejscu w złym czasie i to samo dotyczy Petera”- powiedziała ze łzami w oczach Pani Shields i dodała: ”Jednak pomimo tego wszystkiego, przez co przeszli, nie są ani trochę zgorzkniali lub wypaleni, oni nigdy nie zamknęli swoich serc. To dwoje ludzi, którzy żyją w zgodzie ze sobą i ze światem.”