O postrzeganiu absolutnej równości i docenianiu różnic

Marzec 1, 2021 by Genpo Roshi
Na początku naszej praktyki możemy doświadczyć krótkiego wglądu w absolutną równość. Dai-kensho pojawia się wtedy, gdy zdajemy sobie sprawę, że nie ma nic, z czego powinniśmy zdać sobie sprawę. To jest właśnie prawdziwe zrozumienie absolutnej równości- nie ma nikogo ponad nami czy poniżej nas, nie jesteśmy nikim większym lub mniejszym od innych. Jest to bardzo istotne, bo w przeciwnym razie będziemy nieustannie uwznioślać innych czyniąc z nich coś na kształt bóstwa, guru, nauczycieli, mistrzów i tym podobnych, podczas gdy sami będziemy się czuli gorsi. Będziemy czuli, że nam czegoś brakuje.
Zatem absolutna równość jest wtedy, gdy dostrzegamy człowieczeństwo we wszystkich istotach, nie ustawiając ich wyżej czy niżej od siebie. Jeśli jednak zatrzymamy się na poziomie „ani wyżej, ani niżej”, w pewnym momencie będziemy musieli się cofnąć i docenić podział pionowy- to, że rodzic jest rodzicem, dziecko dzieckiem, nauczyciel nauczycielem, a uczeń uczniem, i tak dalej. Dostrzegając to, nie musimy wywyższać się i stawiać ponad innymi, ale też w pewnością nie ma potrzeby umniejszać się i stawiać na niższej pozycji.
Wtedy dopiero możemy pokochać i docenić różnice. Gdy więc jest się z związku z kimś lub wszystkimi, można docenić to, jak każdy z nas jest wyjątkowy, doceniając zarówno absolutną równość, jak i kochając to, co nas od siebie odróżnia. Obie te rzeczy naraz. Na tym polega absolutna równość- nikt nie jest większy od innych. Bez względu na to, ile osiągnął w swojej praktyce, czy ile spędził lat w jaskini, a potem zaczął nauczać jak ja tutaj. Nikt nie jest większy lub mniejszy. Trzeba jednak docenić tę wiedzę, która przyszła po sześciu latach spędzonych w jaskini czy dekadach praktyki.
Możemy docenić różnice, ale nie musimy stawiać kogoś nad nami lub poniżej nas. Wiecie, już kiedyś opowiadałem tę historię- w 2016 szedłem sobie jak co dzień wzdłuż urwiska w Long Beach, kiedy zobaczyłem mnichów tybetańskich idących przede mną. Codziennie rano mijali nasz dom między 6:30 a 7:00. Akurat szedłem tuż za tymi trzema starymi mnichami i pomyślałem „Wow, ci goście to nie ściema, to prawdziwi mnisi. Nie to co ja- w codziennym stroju, ze słuchawkami z muzyką w uszach. To oni idą naprawdę uważnie i robią wszystko właściwie”. A potem pomyślałem „Czemu nie potrafię po prostu docenić tego, że to ci mnisi są prawdziwi, a ja tylko udaję?” .
I to było dla mnie prawdziwe odkrycie! Tak, to oni są prawdziwi, a ja jestem po prostu sobą. Nie muszę być nimi, nie muszę czuć się od nich gorszy lub lepszy. Normalnie bym powiedział „ No tak, ale oni trzymają się kurczowo tych mnisich szat, trzymają się tego czy tamtego”. Ale nie, oni wcale nie są ściemą, są prawdziwymi mnichami. I to jest w porządku. Wraz z tym odkryciem poczułem ulgę zrozumienia.

(tłum.Magda Pawłowska)