Przywódca buddyzmu tybetańskiego widzi powody do optymizmu nawet w środku pandemii koronawirusa. Ludzie pomagają sobie nawzajem, mówi on do Justina Rowlatt z BBC, a jeśli siedem miliardów ludzi na Ziemi rozwinie „poczucie jedności”, może jeszcze się zjednoczyć, aby rozwiązać problem zmiany klimatu.
Gdy pierwszy raz spotkałem Dalajlamę, uszczypnął mnie w policzek.
Całkiem niezwykłe jest szczypanie w policzek przez kogokolwiek, a tym bardziej przez człowieka uważanego przez wielu jego wyznawców za żywego boga.
Ale Dalajlama to dowcipny człowiek, który lubi droczyć się z przeprowadzającymi z nim wywiadu.
W dzisiejszych czasach, oczywiście, taki gest byłby nie do pomyślenia – nasze ostatnie spotkanie odbywa się za pomocą sterylnego interfejsu aplikacji do wideokonferencji.
Dalajlama pojawia się szybko i siada przed kamerą, uśmiechając się i poprawiając burgundowe szaty.
„Pół do piątej” – mówi z uśmiechem. Jego oczy błyszczą: „Za wcześnie!”
Oboje się śmiejemy. Znowu się ze mną droczy.
Byłem zachwycony, gdy przywódca buddyzmu tybetańskiego zgodził się na wywiad, ale trochę przygnębiony, gdy jego sekretarz powiedział mi, że spotkanie się odbędzie o 09:00 czasu indyjskiego.
To 04:30 czasu brytyjskiego. Oznaczałoby to wejście do biura o 03:30.
James Bryant, realizator wywiadu, wziął sprawy w swoje ręce.
„Chociaż dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, byłoby to wyjątkowe” – napisał.
Sekretarz Jego Świątobliwości łaskawie zgodził się to przenieść na g. 10:00 czasu indyjskiego.
A więc tydzień temu, we środę o 05:00 znalazłem się w biurze BBC w Londynie, oglądając transmisję wideo z Dharamshali w północnych Indiach.
Kontrast nie mógłby być większy.
Siedzę wśród rzędów pustych biurek w szarym półmroku, podczas gdy w pałacu na szczycie reduty u podnóża Himalajów prześlizgują się mnisi w szafranie i fioletowych szatach, poprawiając kable i regulując kamery w pozłacanym pokoju.
Przez okna wpada jasne górskie światło.
Są gorsze miejsca do zniesienia blokady niż pałac z pięknymi widokami na lodowe szczyty górskie, a Dalajlama myśli tak samo.
„Mamy tutaj bardzo czystą, świeżą wodę i świeże powietrze.Spokojnie tutaj pozostaję ”, opowiada mi z kolejnym swoim charakterystycznym wybuchowym śmiechem.
Jego myśli dotyczą tych, którzy cierpią i boją się podczas tej strasznej pandemii, ale mówi, że wydarzyło się do tej pory wiele rzeczy, którymi się można poczuć zainspirowanym i je docenić.
„Wiele osób niesie pomoc, nie dbając o własne bezpieczeństwo – to cudowne”.
Dalajlama uśmiecha się.
„Kiedy stajemy w obliczu tragicznej sytuacji, uruchamia ona głębsze pokłady ludzkiego współczucia” – kontynuuje. „Zwykle ludzie nie myślą o tych ludzkich wartościach, ale kiedy widzą, jak cierpią ich ludzcy bracia i siostry, odruchowo dają na to odpowiedź”.
Pytam jaką radę ma dla osób niespokojnych lub przerażonych.
Poleca, aby nie martwić się zbytnio.
„Jeśli istnieje sposób na przezwyciężenie sytuacji, należy podjąć wysiłek; nie ma potrzeby się martwić” – wyjaśnia.
„Jeśli naprawdę nie ma sposobu na przezwyciężenie, nie ma sensu się martwić, nic nie możesz zrobić. Musisz to zaakceptować,tak jak się akceptuje starość”.
Dalajlama za kilka tygodni będzie miał 85 lat.
„Nie ma żadnego pożytku z tego, że myślę, że jestem za stary, ani nie ma pożytku ze starej osoby” – kontynuuje.
„Młodzi ludzie są fizycznie sprawni, ich umysły są świeże, mogą przyczynić się do lepszego świata, ale są zbyt podekscytowani”. Chichocze.
„Starsi ludzie mają większe doświadczenie, którym mogą pomóc, ucząc młodych. Możemy im powiedzieć, żeby zachowali spokój”, mówi z kolejnym wybuchowym śmiechem.
Uważa, że młodzi będą w czołówce, zajmując się tym, co jest obecnie jednym z jego najbardziej palących zmartwień: potrzebą sprostania wyzwaniom środowiskowym.
Mówi, że widział skutki zmian klimatu w trakcie swego życia. Wydaje się dość emocjonalny, kiedy wspomina swoją młodość.
XIV Dalajlama urodził się w odległej wiosce na wysokich równinach Tybetu w 1935 r.
Został zidentyfikowany jako tulku, reinkarnacja XIII Dalajlamy, w 1937 roku.
„Kiedy byłem w Tybecie”, mówi mi, „nie miałem wiedzy o środowisku. Braliśmy to za pewnik. Mogliśmy pić wodę z dowolnego strumienia”.
Dopiero kiedy przybył do Indii, a później zaczął podróżować po świecie, zdał sobie sprawę, ile szkód wyrządzono.
„Przybyłem tu do Dharamshali w 1960 roku. Tej zimy było dużo śniegu, a następnie z roku na rok coraz mniej.
„Musimy traktować globalne ocieplenie bardzo poważnie” – mówi lider buddyzmu tybetańskiego.
Wzywa świat do większych inwestycji w energię wiatrową i słoneczną oraz do odejścia od uzależnienia od paliw kopalnych.
Ważną rzeczą, mówi mi, jest to, abyśmy uznali, że nie jesteśmy pojedynczymi osobami, jesteśmy zależni od społeczności, której jesteśmy częścią.
„Bez względu na to, jak bogata jest twoja rodzina, bez społeczności nie możesz przetrwać” – mówi.
„W przeszłości zbyt duży nacisk kładziono na mój kontynent, mój naród, moją religię. Teraz takie myślenie jest nieaktualne. Teraz naprawdę potrzebujemy poczucia jedności siedmiu miliardów ludzi”.
To, jak mówi, może być jedną z pozytywnych rzeczy, które mogą wyniknąć z kryzysu koronawirusa.
Ale podczas gdy świat szybko obudził się z powodu zagrożenia tym wirusem, globalne ocieplenie jest bardziej podstępnym zagrożeniem, zauważa, ponieważ ujawnia się „dekada po dekadzie”.
Może to sprawić wrażenie, że jest to sprawa mniej pilna, i martwi się, że wkrótce okaże się, że jest poza naszą kontrolą.
Wyzwanie wiąże się z kolejną wielką troską Dalajlamy: edukacją.
„Cały świat powinien zwracać większą uwagę na to, jak przekształcać nasze emocje” – mówi mi. Powinno to być składnikiem edukacji, a nie religii – edukacji na temat spokoju i tego, jak rozwijać spokój. To bardzo ważne”.
Teraz nadchodzi najtrudniejsza część wywiadu. Chcę omówić śmierć Dalajlamy – a ściślej kwestię jego odrodzenia.
To nie jest problem, który dotyczy tylko jego – to, co stanie się po jego śmierci, będzie kluczowe dla przyszłości buddyzmu tybetańskiego i ruchu wolności w Tybecie.
Chiny wysłały wojska do Tybetu w 1950 r., Aby wyegzekwować swoje roszczenia wobec regionu.
Wielu Tybetańczyków zdecydowanie sprzeciwia się temu, co uważają za nielegalną okupację.
Jako duchowy przywódca narodu tybetańskiego Dalajlama był przez cały ten czas głównym rzecznikiem tej opozycji.
Przypomina mi, że powiedział już wcześniej, że jego śmierć może oznaczać koniec wielkiej tradycji Dalaj Lamów – słowa te oznaczają w języku tybetańskim „wielki przywódca”.
„To może skończyć się na tym właśnie wielkim przywódcy”, mówi mi, śmiejąc się i wskazując na swoją pierś.
Mówi, że himalajscy buddyści z Tybetu i Mongolii zdecydują, co będzie dalej.
Ustalą czy XIV Dalajlama został reinkarnowany w innym tulku.
To może być proces usłany trudnościami. Chłopiec, którego obecny Dalajlama określił jako reinkarnację drugiej najpotężniejszej postaci buddyzmu tybetańskiego, Panczenlamy, został uprowadzony w 1995 roku. To Panczenlama zwykle kierował poszukiwaniami reinkarnacji następnego Dalajlamy.
Dalajlama mówi, że decyzja jego naśladowców nie stanowi dla niego problemu.
„Ja sam nie jestem zainteresowany”, mówi ze śmiechem.
Ma nadzieję, że kiedy nadejdzie jego ostatni dzień, nadal będzie miał dobre imię i będzie czuł, że wniósł swój wkład w rozwój ludzkości.
„Więc skończ”, mówi z kolejnym śmiechem.
I na tym nasz wywiad dobiegł końca.
oprac. Lorena Bakalarz