Kiedyś, dawno, bardzo dawno temu, czytając „władcę pierścieni” J.R.Tolkiena, zazdrościłem autorowi jego geniuszu, pozwalającego mu tworzyć tak niesamowite krainy i istoty je zamieszkujące. Podziwiałem jego kunszt, wiedzę i wizję, nie mogłem się oderwać od czytania, od bohaterów ( moich przyjaciół, tak ich traktowałem).Podróżując z nimi, walcząc i przeżywając ich EMOCJE. Wszystkie części przeczytałem w paręnaście dni, gdzie już mniej więcej od połowy trzeciego tomu martwiłem się jak ja wrócę do mojej rzeczywistości. Pamiętam, że było mi bardzo smutno. Dziś wiem że autor zafundował mi moją pierwszą podróż po niezliczonych krainach emocji. później w liceum, na uczelni i przez całe moje dorosłe życie starałem się kontynuować te podróże. Skutki tego były różne, osiągałem wielkie sukcesy i doznawałem strasznych porażek. Wybrałem się w „podróż” i nie miałem przewodnika, kompasu, zapasów. Emocje zawładnęły mną jak władca pierścieni swoimi bohaterami. Skutki moich podróży są jakie są (można je przeczytać w moim „liście od Janusza” który znajduje się na tej stronie)ale to skutki,natomiast moje aktualne pisanie dotyczy przyczyn. Wszyscy otaczający mnie ludzie chcą wieść, miłe, szczęśliwe, pełne dostatku i zdrowia życie. Ja oczywiście nie jestem wyjątkiem. Wszyscy chcemy mieć dobrych, kochających partnerów, sukcesów w pracy lub własnej firmy która również osiąga sukces, życia bez problemów, w szczęściu i spokoju. Kiedy tak się nie dzieje, ogarnia nas lęk, frustracja, a my czujemy się samotni. Mnie się udało i choć w moich słowach brzmi to jak kiepski żart, wielu z was pomyśli- cóż on wypisuje- siedzi w więzieniu i mu się udało?Potwierdzam, tak mnie się udało. W 2005 roku spotkałem się z naukami buddy,podszedłem do nich ostrożnie,przez następne 5 lat czytałem,spotykałem nauczycieli i osoby studiujące buddyzm,w 2011 przyjąłem schronienie,stałem się praktykującym buddystą. Wszystkie osoby studiujące buddyzm pamiętają jak ważne są nasze emocje. Tempo współczesnego życia sprawia, że nie mamy czasu, by zastanowić się nad własnymi emocjami, a jeśli już to zrobimy, to dochodzimy do wniosku, iż niczego nie da się zmienić. Ja chciałem aby w mojej pracy, w małżeństwie i we wszystkich innych relacjach międzyludzkich było idealnie,zawsze na plan pierwszy wysuwały się moje oczekiwania,błądziłem po moich krainach emocji jak dziecko we mgle. Niestety moje zbyt wygórowane oczekiwania zawsze kończyły się rozczarowaniem i wątpliwościami a to prowadziło mnie do niestabilności emocjonalnej i utraty wewnętrznego spokoju. Niby byłem człowiekiem spelnionym,młodym,zamoznym,wyksztalconym ale co z tego skoro nie byłem świadomym swoich emocji. Nie poddałem się ,stosowałem przeróżne psychologiczne terapie,ćwiczyłem jogę,tai chi„studiowałem i analizowałem systemy filozoficzne aż doszedłem do etapu medytacji i nagle,wow,jaka ulga,mój świat, moje krainy emocji, ależ jakie inne,wystarczy usiąść i skupić się, no ba, ale mając instrumenty i narzędzia które zaoferował mi buddyzm uświadomiłem sobie jak ważne jest bycie świadomym swoich emocji i kontrola nad nimi. Zacząłem pracować nad tym aby starać się nie koncentrować na negatywnych aspektach życia. Na wszystko zawsze można spojrzeć pozytywnie,skupiając się na tym,że mamy ładną pogodęjesteśmy zdrowi,mamy liczne talenty,potrafimy mówić w kilku językach. Kiedy się próbuje żyć w taki sposób,to odbija się to nie tylko na stanie umysłu,ale także na ciele fizycznym,mój organizm stał się zdrowszy i silniejszy. Słonce świeci każdego dnia,ale my często o tym zapominamy,gdyż zasłaniają nam je chmury. Dopiero gdy wzbijemy się powyżej pułapu chmur,odnajdziemy tam słonce,ciepło,radość i spokój. Nasz umysł jest taki sam. Zawsze świeci,ale pojawiające się negatywne myśli doprowadzają nas do szaleństwa. Jest mu też najzupełniej obojętne „czy jest aktualnie w więzieniu,na wakacjach,czy w podróży,nasze więzienia są w naszych głowach i życzę każdemu aby odnalazł swoja drogę do wolności. Wszystkie osoby studiujące buddyzm lub r jakikolwiek inny system powinny pamiętać,jak ważne są nasze emocje. Wiem> że pogoń za pieniędzmi i zdobycie ich,-a wiem o czym mówię-jako uniwersalnym środku dającym szczęście, na dłuższą metę nie prowadzi do sukcesu,tworzy jedynie karmę. System przyczyny i skutku nazywany karmą nigdy nas nie oszuka i nie będzie się chować. W odpowiednim momencie przyjdzie i stanie z tobą twarzą w twarz, aby skonfrontować wszystkie uczynki. To świetna filozofia, bo sprawia, że stajemy się bardziej uczciwi. Bez względu na to, czy ktoś może nas zdemaskować, czy nie, staramy się postępować uczciwie wobec wszystkich. I nie ma znaczenia,czy wierzysz w karmę,czy nie, ona nie zapomni o tobie i z pewnością przyjdzie. W moim życiu wydarzyło się również bardzo wiele dobrych i pozytywnych rzeczy,ale wcześniej tego nie dostrzegałem, a przecież to także jest karma,czyli odpowiedz na moje dobre uczynki. W buddyzmie bardzo ważne jest nie tylko trenowanie umysłu,ale także zrozumienie ,co się w nim dzieje. Krążące w6kół umysłu emocje,pomysly,koncepty,skojarzenia,pomagają tworzyć negatywne nastroje i nie pozwalają na koncentrację i uważność,myślę że mogę powiedzieć na swoim przykładzie to, iż codzienna praca nad sobą doprowadza do tego że wtedy,rzeczy zaczynają „robić się same”Pozdrawiam wszystkich. J.B.