Po raz kolejny konwencja buddyjska 2015 w Manchesterze była poświęcona relacjom buddyzmu ze światem – buddyzm w akcji. Do problemów związanych z ubóstwem i wykluczeniem społecznym dołączyła kwestia uchodźców. Wobec tego wszystkiego buddyzm dzisiaj musi się opowiedzieć. My buddyści nie żyjemy w wieży z kości słoniowej, gdziekolwiek mieszkamy, stykamy się z tym. W Manchesterze aż kipiało od emocji, fora buddyjskie również pokazują, jak nieobojętne są dla nas relacje pomiędzy Drogą Buddy, jaką zmierzamy, a ciągle zmieniającą się rzeczywistością. Wydawałoby się, że sprawa jest prosta, Szlachetna Ośmioraka Ścieżka wszystko reguluje. A przecież z sali padały pytania, jak pogodzić nietrwałość jako zasadę z kłującym w oczy cierpieniem. Bardzo mocno zabrzmiał głos Theravady, którą reprezentowało wiele szkół, głos buddyzmu Chan, zen japoński z Liverpoolu no i my, Przebudzeni, którzy zmagamy się z dylematem: jak nauczać buddyzmu, jak przekazywać nauki Buddy w więzieniu, będąc jednocześnie organizacją charytatywną.
Odpowiedź jest prosta, robić i to i to. Michał Orlik tak to skomentował: “robić to co jest słuszne, co wypływa z naszego serca”. I zacytował dalej: “Żeby wyzbyć się cierpienia, trzeba się na nie zgodzić”.